Sequele filmowe. Ciąg dalszy nastąpił. Feusette o sequelach

Pojawia się coraz więcej ciągów dalszych filmów znanych sprzed lat. Czy nie byłoby lepiej, gdyby te kontynuacje nie powstały?

Publikacja: 20.01.2012 22:12

Ciąg dalszy nastąpił

Ciąg dalszy nastąpił

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Tekst ukazał się w

tygodniku Uważam Rze

16 stycznia 2012

Sequel to kontynuacja jakiegoś dzieła, najczęściej filmu, książki lub gry przedstawiająca dalsze losy poznanych bohaterów lub kontynuująca wątek ukazany w poprzednim filmie. Seque- le przeważnie realizowane są w celach komercyjnych i powstają na fali popularności albo są z góry zaplanowaną częścią serii. Obecnie ta pierwsza forma sequela jest realizowana w Hollywood coraz częściej, choć nie cieszy się powszechnym szacunkiem ani wśród widzów, ani – tym bardziej – wśród krytyki" – tyle wyjaśnia wyczerpująco prezydenckie źródło informacji wszelakich, czyli Wikipedia.

Niby wszystko się zgadza, a przecież owo „niecieszenie się" szacunkiem przez gatunek zwany sequelem jest wyraźnie krzywdzącym uproszczeniem.  Z samych tylko drugich części znanych filmowych dzieł dałoby się ułożyć imponujący filmowy zbiór.

„Ojciec chrzestny 2", „Obcy – decydujące starcie", „Imperium kontratakuje", „Psychoza 2", „Indiana Jones  i Świątynia Przeznaczenia", „Szklana pułapka 2"... A to przecież tylko najgłośniejsze przykłady znakomitych kontynuacji.

Mordowanie sukcesu

Polskie początki były trudne i sięgają lat 50. minionego wieku, gdy po sukcesie filmu „Kapelusz pana Anatola" (1957) reżyser Jan Rybkowski postanowił pójść utartym szlakiem i nakręcił film „Pan Anatol szuka miliona", a zaraz potem „Inspekcję pana Anatola" – wszystkie ze wspaniałym Tadeuszem Fijewskim. Część pierwsza, najbardziej udana, to klasyczna komedia pomyłek z elementami kryminalnymi. Główny bohater, warszawski urzędniczy poczciwina, będący całkowicie pod pantoflem nadpobudliwej małżonki (Helena Makowska, wówczas żona Fijewskiego), nagle zaczyna w kieszeniach odnajdywać kosztowne przedmioty, zgłasza się więc na milicję. W części drugiej ten sam bohater rzuca wszystkie siły na odcinek walki z – jakżeby mogło być inaczej w 1959 r. – amerykańskim gangiem złodziei dżentelmenów, który chce przejąć milion wygrany w totka przez pewną studentkę. Trzecia odsłona perypetii wiecznie uchylającego kapelusza pana Anatola to już jak na socrealistyczne standardy „ostra jazda", bo dziewczyny na ekranie pokazują więcej niż zwykle. Akcja „Inspekcji pana Anatola" toczy się w Paryżewie – fikcyjnym mieście leżącym gdzieś w Polsce. Inspektor PZU Anatol Kowalski przyjeżdża tam oficjalnie na urlop, naprawdę zaś – by zdemaskować zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się kradzieżami – uwaga – damskich kostiumów kąpielowych. W tle castingi roznegliżowanych dziewcząt do amerykańskiego filmu.

Drugą część „Anatola" zrównano z ziemią, trzecia, odpowiadając na palące potrzeby polskiego widza kinowego, przyniosła twórcom  popularność.

Kolejne próby tworzenia w polskim kinie sequeli pokazały, że podobnie jak na całym świecie tak i u nas żaden sukces frekwencyjny nie gwarantuje powodzenia następnym częściom. Boleśnie przekonują się o tym nie tylko rozczarowani widzowie, ale także reżyserzy i producenci, którzy nie szczędzą grosza na drugą część filmowego hitu, a potem stają w obliczu artystycznego, czasem także dosłownie rozumianego bankructwa.

„C.K. Dezerterzy" Janusza Majewskiego z 1986 r., opowieść o perypetiach grupki żołnierzy w armii austriacko-węgierskiej, to perła wśród komedii przygodowych z wielkimi rolami Marka Kondrata, Wiktora Zborowskiego, Wojciecha Pokory czy Mariusza Dmochowskiego. 12 lat później Majewski znowu stanął za kamerą i nakręcił ciąg dalszy – „Złoto dezerterów".

Z dawnej atmosfery, cudownie wyczarowanych realiów, kostiumów i zwrotów akcji nie pozostał okruch.

Podobną klapą okazał się w tym samym 1998 r. dalszy ciąg popularnych „Młodych wilków" (1995)

– „Młode wilki 1/2" (1998). Wcześniej, w 1993 r., na sequelu „wyłożył się" Kazimierz Kutz, który postanowił nakręcić dalszy ciąg słynnej „Eroiki" Andrzeja Munka, realizując infantylny „Straszny sen Dzidziusia Górkiewicza". I choć autorem scenariusza był Jerzy Stefan Stawiński, scenarzysta także „Eroiki", film przyjęto chłodno.

Podobnie rzecz się miała z odbiorem najsłynniejszego chyba w ostatnich latach sequela – próby reaktywowania  popularnego „Misia" (1980) Stanisława Barei. Odtwórca głównej roli Ryszarda Ochódzkiego, prezesa klubu Tęcza, Stanisław Tym postanowił wskrzesić nie tylko swojego najsłynniejszego bohatera, ale także przenieść barejowski klimat i żart z PRL do III RP. Na internetowych forach toczyły się spory o to, czy „Ryś" wytrzyma porównanie z wielkim „Misiem". Produkcja wynajęła w centrum Warszawy tajne biuro, a wydarzenia na planie także otoczone zostały ścisłą tajemnicą (aktorzy mieli wgląd jedynie w swoje kwestie). Stanisław Tym zapowiadał: „Sam jeszcze nie wiem, o czym będzie ten film. Nad scenariuszem pracuję cały czas".

Trudno oprzeć się wrażeniu, że praca ta została zakończona zdecydowanie zbyt szybko. W Internecie jeszcze przed premierą filmu widzowie w sondzie „Co sądzisz o »Rysiu«" oceniali w ciemno: „I tak nic nie przebije Misia" –

20 proc.; „Panie Tym: To se ne vrati" – 17 proc.; „Brakuje w polskich komediach ducha Barei" – 16 proc., „Klasyczny skok na kasę" – 13 proc., „Kolejna nędzna polska komedia" – 12 proc. Wielka kampania promocyjna, przychylne nastawienie mediów i ratowanie się banałami o specyficznym poczuciu humoru Stanisława Tyma nie pomogły nieudanej komedii. Podobnie wypadki mogły się potoczyć w przypadku niedoszłej do skutku produkcji „Rejsu 2". Reżyser Marek Piwowski kilkakrotnie zapowiadał, że pisze scenariusz dalszego ciągu opowieści o Kaowcu, Mamoniach i Sidorowskich. Już w medialnym szumie rozległ się dźwięk pierwszego klapsa na planie, ale do dziś, jak się zdaje, nie powstało choćby ujęcie. Janusz Zaorski także odstąpił od kręcenia drugiej części „Piłkarskiego pokera", choć i tu podobno było blisko do rozpoczęcia projektu. Kręcenie sequela po kilkunastu latach to jednak spore ryzyko.

Sequele z żelaza

Mimo wielu porażek także polskie kino ma się czym pochwalić w dziedzinie filmowych kontynuacji. Po przezabawnych „Samych swoich" Sylwestra Chęcińskiego (1967), kapitalne „Nie ma mocnych" (1974) oraz „Kochaj albo rzuć" tegoż reżysera (1977). Po świetnym „Vabanku" (1982) Juliusza Machulskiego – „Vabank 2, czyli riposta" (1985), po popularnej komedii Romana Załuskiego „Kogel-mogel" (1988) dalszy ciąg – „Galimatias, czyli kogel-mogel 2" (1989), a po udanym „Kilerze" również Machulskiego (1997) nieustępujący mu film „Kiler-ów 2-óch" (1999).

Oglądaliśmy już „U Pana Boga za miedzą" i „U Pana Boga w ogródku" – po sukcesie komedii „U Pana Boga za piecem" Jacka Bromskiego, ostatnio zaś komedię „Och, Karol 2" nawiązującą chyba wyłącznie tytułem i skąpo serwowanym negliżem do dawnego, skandalizującego jak na PRL-owskie realia, „Och, Karol".

Wciąż jednak nietrudno wytypować trzy najlepsze sequele w polskiej kinematografii. Na trzecim miejscu klasyk polskiej sensacji „Psy 2. Ostatnia krew", czyli Pasikowski, Linda i powrót Franza Maurera, twardziela nowych czasów z układami w czasach starych. Na drugim – kapitalny „Bohater roku" Feliksa Falka (1986), dalszy ciąg historii Lutka Danielaka, tytułowego wodzireja z wcześniejszego (1977) obrazu tego samego reżysera. Jedna z największych ról w polskim kinie, fenomenalny Jerzy Stuhr, realia tamte, ale rzecz aktualna i dziś, i jutro. Miejsce pierwsze – wiadomo – „Człowiek z żelaza" (1981) Andrzeja Wajdy. „Człowiek z marmuru" (1976) opowiadał o stalinizmie, czasach tuż po nim i przodowniku pracy Mateuszu Birkucie. Dalszy ciąg tej historii to kontynuacja losów rodziny Birkutów. Syn Mateusza Birkuta, Maciek Tomczyk, jest robotnikiem w Stoczni Gdańskiej i działaczem komitetu strajkowego w czasie Sierpnia '80. To polski sequel wszech czasów.

W Internecie fani kina wielokrotnie zastanawiali się, jakie polskie obrazy powinny doczekać się dalszego ciągu. Pytanie „Jakie sequele chcielibyście zobaczyć?" jeden z nich rozwija: „Chodzi mi o polskie filmy zrealizowane w czasach PRL i w PRL się dziejące, a które można by kontynuować w III (czy – jak kto woli – już IV) RP. Moim zdaniem mogłyby to być: »Piłkarski poker« i »Wielki Szu«". Inni odpowiadają: „Widząc ostatnią tfu...rczość polskich tfu...rców, nie chciałbym nic oglądać, po co mają pomysł zepsuć, trzeba to przeczekać..."; „Generalnie można byłoby ciekawie pokazać obecne losy większości bohaterów tzw. kina moralnego niepokoju i tego, co zostało z ich idealizmu – »Szansa«, »Constans«, »Aktorzy prowincjonalni«. Tyle że co poniektórzy aktorzy już poumierali".

Powrót Klossa

Tymczasem kolejne polskie sequele są w drodze na ekrany. Najbliższym będzie „Sztos 2" Olafa Lubaszenki. To kontynuacja komedii „Sztos" (1997), w której główne role kasiarzy grali Cezary Pazura i Jan Nowicki. Ten pierwszy wystąpi także teraz, obok Borysa Szyca. Jak reklamuje producent „Sztosu 2": „Prawdziwie męskie kino odpowie w końcu na pytanie: co ma zrobić facet, gdy sparzy się na gorącej kobiecie!". Możemy się zatem spodziewać typowego komediowo-sensacyjnego średniaka made in Poland.

Z dużo wyższego konia przymierzają się spaść twórcy filmu „Stawka większa niż śmierć" – sequela słynnej „Stawki większej niż życie" o przygodach agenta J-23 Hansa Klossa. Premiera filmu Patryka Vegi (m.in. „PitBull", „Kryminalni", „Ciacho") planowana jest na wiosnę 2012 r. Zobaczymy m.in. Tomasza Kota, Martę Żmudę-Trzebiatowską, Daniela Olbrychskiego, Adama Woronowicza i oczywiście dwóch najważniejszych: dawnego Klossa – Stanisława Mikulskiego i  Brunnera – Emila Karewicza.

Producenci nałożyli na ekipę filmową nakaz całkowitego milczenia o scenariuszu pod groźbą kar finansowych. Ale co nieco już wiemy. Film opowie o agencie J-23 na emeryturze. W czasach komunizmu Kloss został aresztowany pod zarzutem bycia podwójnym agentem i pracy na rzecz Niemiec Zachodnich. Otrzymał wyrok śmierci, został jednak zrehabilitowany. Teraz żyje spokojnie na emeryturze, przypadkiem trafia jednak na trop afery związanej z zabójstwem emerytowanego generała. Tak wchodzi w konflikt z dawnymi nazistami i znowu staje na drodze Brunnera...

Reżyser Patryk Vega mówi o Mikulskim i Karewiczu, że są w dobrej formie. „Obaj panowie, mimo wieku, mają wciąż świetną kondycję, emanują fantastyczną energią. Brali już udział m.in. w scenach z użyciem efektów specjalnych, na przykład w sekwencji zawalenia się latarni morskiej. Wykonali wiele ujęć bez dublerów kaskaderskich. Rzucali się na grube materace, gdy nad ich głowami przelatywały spreparowane odłamki po eksplozji". Scenariusz napisał twórca wspomnianych już „Psów" – Władysław Pasikowski.

Przypomnieć tu trzeba, że jedną wersję nowych przygód Hansa Klossa oglądaliśmy już na antenie Polsatu, który emitował koszmarny sitcom „Halo, Hans". Kloss zmienił się tam w Klopssa, a Brunner w Brudnera. Oby nie szli tą drogą twórcy kinowej „Stawki większej niż śmierć".

W najbliższym czasie czeka nas także być może kontynuacja historii równie znanej i popularnej co słynna „Stawka...". Reżyser Łukasz Karwowski twierdzi, że przygotowuje film w wersji 3D, którego bohaterami będą... czterej pancerni. Ma to być „przygodowy film wojenny zrealizowany z rozmachem nie do końca serio, czyli z elementami komedii, w charakterze »Złota dla zuchwałych«" – jak twierdzi reżyser. Chce rozpocząć swoją opowieść tam, gdzie kończy się serial „Czterej pancerni i pies". Jest rok 1945, wojna się kończy. Czwórka bohaterów zostaje zdemobilizowana, ale przed pójściem do cywila czeka ich ostatnia misja. W Górach Sowich Niemcy zbudowali sieć sztolni i tuneli... Oby to się dało obejrzeć, bo nie ma nic gorszego niż okaleczanie filmowych legend.

Tekst ukazał się w

tygodniku Uważam Rze

Pozostało jeszcze 100% artykułu
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Film
Już dzisiaj poznamy laureatów SCRIPT PRO! | 6 dzień 18.Mastercard OFF CAMERA
Film
Już dzisiaj poznamy laureatów SCRIPT PRO! | 6 dzień 18.Mastercard OFF CAMERA
Film
Pokaz specjalny "Zemsty" już dzisiaj! | 5 dzień 18. Mastercard OFF CAMERA
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Majówka z gwiazdami kina, książki i muzyki w Cieszynie, czyli Kino na Granicy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne