To się nie śniło, to jeszcze trwa

„Był sobie dzieciak” to długo oczekiwany film o powstaniu warszawskim. Ale inny i nietypowy. Jak wszystko, co do tej pory zrealizował Leszek Wosiewicz, reżyser chodzący własną drogą.

Publikacja: 29.07.2013 12:27

To się nie śniło, to jeszcze trwa

Foto: ROL

„Jak opowiedzieć o człowieku, po którym nic nie zostało? Jakieś zdjęcia, parę wspomnień, młodzieńczy wiersz”? Takim pytaniem zaczyna się „Był sobie dzieciak”.

Najważniejszym filmem o powstaniu warszawskim wciąż jest „Kanał”, nakręcony przez Andrzeja Wajdę w 1956 roku. Potem powstali „Kolumbowie” i „Godzina W” Janusza Morgensterna. Kilka lat temu na konkurs na scenariusz o Sierpniu ’44 wpłynęło kilkadziesiąt prac. Produkcja żadnego filmu jednak nie ruszyła, bo koszty byłyby zbyt wysokie. Dopiero teraz „Miasto 44” kręci trzydziestolatek Jan Komasa.

Wosiewicz robił „Był sobie dzieciak” trzy lata. Rozmowę z nim zaczynam od pytania podobnego do tego, jakie pada w jego filmie: – Jak dzisiaj opowiadać o powstaniu warszawskim?

– Czytałem Brandysa, Białoszewskiego i sam zastanawiałem się, jak po prawie 70 latach warszawskich powstańców z powrotem uczłowieczyć? – odpowiada. – Jak opowiedzieć o nienawiści? O emocjach, które wyzwalały się w ludziach? Ale i o tym, jak trauma odbijała się na ich psychice?

Jak u Białoszewskiego

Współcześni twórcy szukają niestereotypowego spojrzenia na przeszłość. Ang Lee w „Ostrożnie, pożądanie” czy Paul Verhoeven w „Czarnej księdze”, cofając się do II wojny światowej, pokazywali trudne uczucia i namiętności ludzi po dwóch stronach barykady. Podobnie skompliowaną historię opowiada Wosiewicz. W jego filmie osiemnastolatek spotyka kobietę, którą oskarżono o to, że jest volksdeutschką i pracuje dla Niemców.

Marek przypomina bohatera „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego. Próbuje przetrwać. Nie walczy. Może chciał zostać przy matce, może nie miał dobrego kontaktu z rówieśnikami i nie należał do kręgu wtajemniczonych, może zwyczajnie stchórzył?

Wojna każdego wystawia na ciężkie próby. Marek musi przedrzeć się piwnicami do Śródmieścia, do ojca pracującego w ratuszu. Po drodze ratuje życie kobiecie, którą warszawiacy chcą zlinczować za strzelanie do dzieci. Odtąd będą przedzierać się razem.

– Ilu z nas idzie za siłą? – pyta Wosiewicz. – Dostojewski pisał o tym, jak oddać swoją wolność, żeby bezpiecznie dojść na drugą stronę. Ale Marek jest skromnym człowiekiem, na którym można polegać. Tamto pokolenie takie było. I w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że nie wystarczy iść za kimś. Poznał już złożoność życia. Od Niemca usłyszał: „Zobaczysz, po wojnie będziemy przyjaciółmi”. Przewodniczka Marka mówi o esesmanach: „Oni też są patriotami”.

Marek został upokorzony i wie, że musi zacząć odpowiadać za siebie. I nie tylko za siebie. Odnaleziony ojciec będzie chciał go zatrsymać przy sobiem, ale onrzuci mu „przepraszam” i nie oglądając się, wyjdzie z domu. Pójdzie do powstania. Bo tam jest jego miejsce.

– Chciałem pokazać nieuchronność losu tego pokolenia – mówi reżyser.

Film ma podtytuł „To się nie śniło, to jeszcze trwa”. To słowa z piosenki Waglewskiego.

– Marek musi pójść walczyć o swoją godność – dodaje Wosiewicz. – Bo wolność rodzi się wtedy, kiedy człowiek ma poczucie własnej tożsamości i godności.

Ale jest w tym filmie coś jeszcze. Marek zagląda w okienko fotoplastikonu, w którym zamknięta jest przeszłość: stare fotografie, dawne sytuacje. To wszystko spłonie. Wosiewicz portretuje świat, którego już nie ma. Wykorzystuje materiały archiwalne, niektóre bardzo mało znane. Nie boi się zatartych obrazów, szumów. Świadomie nie poprawia jakości zapisu. Bo czy nasza pamięć też nie zaciera szczegółów?

Ten film jest bardzo kameralny. Filmy Leszka Wosiewicza zawsze takie były. Jego spojrzenie na historię jest osobiste i prywatne.

Zobacz zwiastun filmu "Był sobie dzieciak"

Chłopak z Radomyśla

– W moich „Kronikach domowych” Stanisława Celińska mówi: „Pamiętaj, wszystko, co stanie się na świecie, dotyczy również ciebie” – opowiada Wosiewicz. – Wierzę, że tak jest, a sztuka i religia są także po to, żeby człowiek mógł przeżyć coś, czego inaczej przeżyć by nie mógł. Myślę, że istnieje wspólne, zbiorowe doświadczenie ludzkości. Wchodząc w pewne rejony historii, mam czasem wrażenie, że już tam byłem.

Historię kochał od dzieciństwa. Kiedy w rodzinnym Radomyślu Wielkim w szkole zachorował nauczyciel, sadzano go przy belferskim biurku, żeby przez godzinę opowiadał kolegom o różnych zdarzeniach z przeszłości. Robił to w pierwszej osobie, jakby tam był. Czasem trochę podkoloryzował, bo od czego jest wyobraźnia?

Lubi wspominać Radomyśl położony między Tarnowem a Mielcem: – Stamtąd pochodziła rodzina Arthura Millera, więc zawsze śmialiśmy się, że jesteśmy skoligaceni z Marilyn Monroe. To również rodzinne strony Tadeusza Łomnickiego. Jego ojciec był w Radomyślu kierownikiem poczty, no i ja – jako młody chłopak – zadebiutowałem na tej samej scenie Sokoła, co jeden z największych polskich aktorów – żartuje wspominając.

Ojciec był przemysłowcem. Szczycił się tym, że ani przez pół godziny nie był na państwowej posadzie. Do syna mawiał: – Są zakłady w Mielcu, będziesz tu dyrektorem.

Leszek miał zostać inżynierem, zaczął więc studiować na politechnice chemię przemysłową. Kiedyś sięgnął po książkę z biblioteki brata o cudach chemii i zachwycił się.

– Ale potem mi przeszło – wspomina. – Było ciężko. I wtedy od ojca usłyszałem: „Synu, pomogę ci, studiuj, co chcesz”. Tak znalazłem się w Krakowie, na psychologii.

Kraków to była Piwnica pod Baranami, nocne włóczenie się ze Skrzyneckim. Czekanie na trębacza, który pierwszy raz grał o piątej rano. Miłości, kabaret, fajne życie. Ktoś wciągnął go do studenckiego klubu filmowego. Pół roku później był jego prezesem. A po dwóch latach zdawał do szkoły filmowej w Łodzi. Dostał się za drugim podejściem.

Różne spojrzenia

Jest autorem trzech głośnych dokumentów. Bohaterem „Przypadku Hermana – palacza” był palacz z kwatery Hitlera, „Przełamując ciszę” to historia niesłyszących osób, które dzięki pomocy i opiece muzyka Marka Wajka stworzyli chór i „poczuli” muzykę. „Miłość w cieniu Big Brothera” opowiada o parze tancerzy, którzy spędzili ze sobą kilka lat, ale właśnie się rozchodzili. Kamera obserwowała ich jak w Big Brotherze. A po filmie pobrali się i założyli szkołę tańca.

To były jedyne dokumenty Wosiewicza, ale w jego fabułach czuje się rękę człowieka, który potrafi patrzeć na rzeczywistość. I lubi łączyć gatunki. Mówi:– Trafiłem kiedyś na wiersz Mirona Białoszewskiego: „Jaka wielka szkoda, że zawsze widzę cię z jednej strony. A ja bym zawsze chciał widzieć ze wszystkich stron”. Mam podobne pragnienia.

Pewnie dlatego w kinie stara się oglądać rzeczywistość ze wszystkich stron, mieszając techniki i wykorzystując często materiały archiwalne. W pierwszych dniach stanu wojennego (!) nakręcił „Wigilię”, kameralną opowieść o rodzinie czekającej na swojego bliskiego, który został internowany. Zapis nastroju tamtych dni tuż po 13 grudnia 1981 roku.

W „Kornblumenblau” rzeczywistość obozu koncentracyjnego posłużyła mu jako przenośnia systemu totalitarnego. „Cynga” była historią z sowieckich łagrów. Współczesne, znakomite „Rozdroże Cafe” w paradokumentalny sposób próbowało odtworzyć życie ludzi, którzy dokonali napadu na Kredyt Bank. Ale jest też w jego dorobku film ciepły i nostalgiczny. To „Kroniki domowe”, w których pobrzmiewają echa jego własnego dzieciństwa.

Wosiewicz nie należy do twórców, którzy co rok pokazują nowy film. – To jest dążenie do doskonałości – śmieje się. – Byłem blisko różnych projektów, z których się wycofywałem. Czy żałuję? Może tylko filmu o moim miasteczku, w którym jak w tyglu mieszają się kultury i tradycje.

Kiedyś ten film zrobi. Na pewno. Także dlatego, że nauczył się kręcić bardzo tanio, z grupą przyjaciół.

– Męczę się, ale mam gigantyczną satysfakcję – mówi. – Zyskuję niezależność i wolność, przestaję się bać, że coś mi nie wyjdzie. To jasne, że płacę za to wysoką cenę. Muszę zrobić film za milion, jedną piątą budżetu przeciętnej produkcji. Ale robić za 5 mln pod czyjeś dyktando, po cholerę mi to?

Był współzałożycielem Studia im. Karola Irzykowskiego. – Było nas ze stu młodych reżyserów, nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. „Irzykowski” stał się wtedy jedyną niezależną instytucją w kulturze – wspomina. – Teraz jest lepiej, ale i tak mówięswoim studentom: Nie narzekajcie, tylko, jak my kiedyś, załóżcie własne studio.

Uważa, że młodzi muszą wiedzieć, czego w kinie szukają: – Chcesz robić filmy, które dadzą ci sukces komercyjny, to oglądaj najlepsze takie tytuły po sto razy i ucz się od innych. Jeśli jednak chcesz wypowiadać siebie poprzez sztukę, zapomnij o tym, że ktoś przed tobą coś zrobił. Staraj się patrzeć w siebie i konfrontować własne wyobrażenia z tym, co możesz przenieść na ekran. Nie jest wykluczone, że kiedyś te dwie drogi się zejdą. Ale nie na początku, bo popadniesz w schizofrenię.

On sam już wybrał. Poprzednią fabułę „Z miłości” uważa za nieskończoną, kiedyś jeszcze ją zmieni. A film „Był sobie dzieciak”?

– Bardzo mi zależy, żeby ludzie ten film obejrzeli. Ale po raz pierwszy na nic nie czekam. Widzowie mogą go pokochać lub znienawidzić, zaakceptować lub odrzucić. Jeśli odrzucą, pewnie będę cierpiał. Każdy film zrobiłbym od nowa, ten jest pierwszy, którego bym nie tknął. Jest dokładnie taki, jaki chciałem, żeby był. Absolutnie mój.

„Jak opowiedzieć o człowieku, po którym nic nie zostało? Jakieś zdjęcia, parę wspomnień, młodzieńczy wiersz”? Takim pytaniem zaczyna się „Był sobie dzieciak”.

Najważniejszym filmem o powstaniu warszawskim wciąż jest „Kanał”, nakręcony przez Andrzeja Wajdę w 1956 roku. Potem powstali „Kolumbowie” i „Godzina W” Janusza Morgensterna. Kilka lat temu na konkurs na scenariusz o Sierpniu ’44 wpłynęło kilkadziesiąt prac. Produkcja żadnego filmu jednak nie ruszyła, bo koszty byłyby zbyt wysokie. Dopiero teraz „Miasto 44” kręci trzydziestolatek Jan Komasa.

Pozostało 95% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu