„Aloft" („W górę") był jednym z najbardziej oczekiwanych tytułów konkursu. To pierwszy film, jaki Llosa zrobiła w języku angielskim.
— Praca w obcym języku jest oczywiście wyzwaniem, zwłaszcza, że ja nie czuję się aż tak dobrze w angielskim. Ale pomogli mi aktorzy — przyznała na berlińskiej konferencji prasowej.
Jennifer Connelly, Cillian Murphy i śliczna Francuzka Melanie Laurent stworzyli w „Aloft" znakomite kreacje. Nie było im łatwo, bo zagrali ludzi skomplikowanych, noszących w sobie zadry, tajemnice, lęki, wyrzuty sumienia. Ale o tym jest też „Aloft", że czasem trzeba zmierzyć się ze wspomnieniami i własnym bólem. Nie da się całe życie od tej konfrontacji uciekać. Co nie znaczy, że wszystko daje się wytłumaczyć i ułożyć.
— Myślę, że artyści powinni zadawać pytania, a nie dawać odpowiedzi - mówi Llosa.
W „Aloft" młody mężczyzna, w towarzystwie dziewczyny - dokumentalistki, odbywa podróż przez zaśnieżone, nieprzyjazne, zimne równiny. Jedzie na spotkanie z matką, która porzuciła go w dzieciństwie. Wracają zakodowane w pamięci zdarzenia, chwile, uczucia. Równorzędnym wątkiem stają się zdarzenia sprzed dwóch dekad, gdy samotna matka wychowuje dwóch małych chłopców. Młodszy jest nieuleczalnie chory. Kobieta zabiera go do uzdrowiciela, a przy okazji sama odkrywa w sobie zdolność leczenia ludzi. Ale ją samą dotyka tragedia, z którą nie potrafi sobie poradzić.