Zobacz galerię zdjęć
– Mój kraj się zmienia ?– mówi reżyser Diao Yinan. ?– Czasem zdarzają się rzeczy naprawdę nie do uwierzenia. Są też zbrodnie, w których odbija się nasza rzeczywistość. Chciałem zrobić film gatunkowy, który opisywałby współczesne Chiny.
To jest, mam wrażenie, sekret, który kryje się za berlińskim Złotym Niedźwiedziem. Europejskie festiwale konsekwentnie wspierają obrazy, ukazujące zmiany obyczajowe i polityczne dzisiejszych Chin. Ich ulubieńcem jest Jia Zhangke (Złoty Lew w Wenecji za „Martwą naturę", nagroda za scenariusz „Dotyku grzechu" na ostatnim festiwalu w Cannes), który portretuje ludzi wyrzucanych przez system na margines i narastającą codzienną agresję. W konkursie berlińskim znalazł się też nowy film Lou Ye – opowieść o niewidomych pracujących w zakładzie masażu, którą wielu krytyków odczytało jako metaforę Chin (nagroda za zdjęcia). Diao Yinan wpisał się w ten nurt. Moda na Chińczyków trwa, nawet gdy robią gatunkowe kino noir.
Przy „Czarnym węglu, cienkim lodzie" faworyzowany przez dziennikarzy „Boyhood" wydał się zapewne jurorom zbyt zwyczajny. Ameryka, kobieta wychowująca syna i córkę, miłość, rozwody, dojrzewanie dzieci szukających własnej drogi w życiu, ojciec, który przez lata utrzymuje z nimi bliski kontakt, choć żyje osobno. Patchworkowe rodziny i czas, który przetacza się nad nimi. Piękny film o przemijaniu, o życiu. Richard Linklater kręcił go12 lat (!), spotykając się z ekipą co rok na tydzień. Może także dlatego wszystko jest tu tak bardzo prawdziwe. Aktorzy grający rodziców, Patricia Arquette i Ethan Hawke, naturalnie starzeją się przed kamerą, dzieci naprawdę zmieniają się z przedszkolaków w dorosłych ludzi. Słuszna nagroda za reżyserię (i niebywałą cierpliwość), szkoda, że tylko tyle.
Z amerykańskiego podwórka jury wyżej oceniło „Grand Budapest Hotel" – kolejny wykwit szalonej wyobraźni Wesa Andersona. To ta opowieść o portierze i boyu hotelowym zyskała Nagrodę Specjalną, czyli Srebrnego Niedźwiedzia.
Nagrody aktorskie przypadły Azjatom – Haru Kuroki („Mały dom") i Liao Fanowi („Czarny węgiel, cienki lód"). A najzabawniejsza okazała się Nagroda Bauera. Wyróżnienie za innowacyjność – to chyba największy paradoks tegorocznego werdyktu – dostał liczący 91 lat Alain Resnais za przeniesienie teatru do filmu, czyli „Kochać, pić i śpiewać" według Alana Ayckbourna. Wszystko w tym filmie jest strasznie błahe, ale widać jurorom spodobała się sztucznie teatralna forma i ożywiane rysunki, które świadczą o zmieniającym się miejscu akcji.