Werdykt jury przyznający Krakowską Nagrodę Filmową w wysokości 100 tys. dolarów filmowi „Eastern Boys" został przez uczestników Off Plus Camery przyjęty życzliwie. Choć trzeba przyznać, że kandydatów do lauru było wielu, bo krakowska impreza słynie z interesującej selekcji.
Dobry wybór
Z 12 filmów aż pięć zwróciło naszą uwagę – powiedział Jerzy Stuhr, przewodniczący jury. – Wygrał film pokazujący, jak trudne jest współistnienie dwóch różnych światów i jak bardzo miłość może pomóc w asymilacji emigrantów. Ważne były dla nas także walory profesjonalne, a „Eastern Boys" to obraz inscenizacyjnie bardzo bogaty. Nie ukrywam, że mnie się podobał np. film „Brides", który przywoływał klimaty Kieślowskiego, jednak był on bardzo surowy, niemal paradokumentalny. Ale każdy z tych tytułów jest godny nagród. I każdy wybór był dobry, co świadczy o wysokim poziomie całego konkursu.
Robin Campillo znany był dotąd w świecie z kina głównie jako współpracownik Laurenta Canteta. Razem zrobili nagrodzoną canneńską Złotą Palmą „Klasę" o francuskim społeczeństwie i szkole, w której uczą się dzieci różnych ras i narodowości. „Eastern Boys", drugi film, który Campillo sam wyreżyserował, też portretuje środowisko emigrantów. Ale w sposób niestereotypowy, nie tworząc portretu ludzi zagubionych i wykorzystywanych.
Po paryskim Gare du Nord włóczą się grupy młodych ludzi wyglądających na przybyszów ze wschodniej Europy. Po jakimś czasie kamera wyławia przystojnego i eleganckiego mężczyznę w średnim wieku, który zaczepia jednego z chłopaków. Na nieśmiało wypowiedziane „Dzień dobry", słyszy pytanie zadane po angielsku: „Czego chcesz?", a potem cicho rzucone „Robię wszystko". Dwaj mężczyźni umawiają się na następny dzień. Francuz traktuje to jak schadzkę z męską prostytutką, ale Marek zjawia się u niego z kolegami z Mołdawii, Ukrainy, Rosji, gangiem okradającym mieszkania swoich ofiar. Jednak kilka dni później Marek znów przychodzi do lokum Daniela. Tym razem sam. Film Campilla, choć początkowo sprawia wrażenie thrillera, zamienia się w opowieść o pożądaniu i miłości.
„Eastern Boys" nie był jedynym tytułem w konkursie pokazującym problemy emigrantów. Nie wystarczyło jurorom nagród dla ciekawego obrazu „Mother of George", w którym Andrew Dosunmu sportretował mieszkających w Nowym Jorku Nigeryjczyków pielęgnujących swoje zwyczaje, obrzędy, hierarchie wartości.