François Girard, reżyser nagrodzony Oscarem za „Purpurowe skrzypce", jest wielbicielem muzyki, co udowadniał wielokrotnie w karierze: od filmu o pianiście Glennie Gouldzie aż po reżyserowanie „Parsifala" w nowojorskiej Metropolitan Opera. W najnowszym filmie opowiada o chłopcu trafiającym do elitarnego chóru prowadzonego przez Antona Carvelle'a. Rolę nauczyciela i dyrygenta zagrał Dustin Hoffman.

Stet (Garrett Wareing) jest typowym rozbójnikiem z amerykańskich filmów o dorastaniu. Wychowywany przez samotną, zaglądającą do kieliszka matkę nie radzi sobie z agresją ani z kontaktami z innymi dziećmi. Wyróżnia go piękny głos, jednak nie stara się nad nim pracować. Kiedy ginie matka chłopca, pojawia się nieobecny ojciec, który ma dzieci z inną kobietą. Chcąc pozbyć się problemu i ukryć Steta przed rodziną, wysyła go do elitarnej szkoły z internatem, gdzie uczą się utalentowane muzycznie dzieci. Tamtejszy chłopięcy chór prowadzony przez Antona Carvelle'a uchodzi za najlepszy w kraju. Surowy dyrygent, z początku pełen rezerwy wobec młodego buntownika, postanawia nauczyć go czegoś znacznie ważniejszego od śpiewania.

Choć relacja trudny uczeń – inspirujący mistrz była wielokrotnie eksploatowana przez Hollywood, „Chór" nie jest wtórny. Film w interesujący sposób łączy przypowieść o talentach z amerykańską pochwałą ciężkiej pracy oraz – mniej typowym dla kraju Steve'a Jobsa – zachęcaniem do powściągania egoizmu. Carvelle, zastępujący chłopcu ojca, uczy młodego śpiewaka, że to dążenie jest najważniejsze, a nie sukces. „Jaki był sens tych wszystkich lekcji, skoro i tak stracę głos?" – pyta nauczyciela dojrzewający Stet. „Sens był właśnie w lekcjach".

Siła filmu tkwi w jego prostocie i emocjonalnej szczerości. To zasługa nie tylko scenariusza, ale także dobrze dobranej obsady. Dustin Hoffman i Kathy Bates poza tym, że są znakomitymi aktorami, mają także wiele wspólnego z muzyką. Bates często łączyła grę w filmach ze śpiewaniem („Odlot" Miloša Formana z 1971 r.), a Hoffman uczył się grać na pianinie. Odtwórca głównej roli, młody Garrett Wareing, wzrusza nie tylko grą, ale i śpiewem, którego musiał się nauczyć na potrzeby filmu. Ciekawostką jest występ Kevina McHale'a, gwiazdy serialu „Glee" o licealnym chórze.

„Chór" nie pozostawia widzów obojętnymi. Inspirujący jak „Stowarzyszenie Umarłych Poetów" i poruszający jak „Pan od muzyki", jest dobrą propozycją nie tylko na święta.