Komedia, która może obrazić ludzi bez poczucia humoru
„Bóg istnieje – mówi mała dziewczynka. – Mieszka w Brukseli i jest podłym draniem, obrzydliwym dla swojej żony i córki". Ea wie, co mówi, bo to ona właśnie jest córką tyrana. A jej ojciec rzeczywiście jest psychopatycznym, złośliwym facetem, który z nudów zbudował sobie świat, a ze złośliwości zaczął wymyślać, jak ten świat gnębić. Nasyła na niego dziesiątki kataklizmów, wymyśla setki praw w rodzaju: „W sklepie kolejka obok zawsze posuwa się szybciej. Kanapka z dżemem spada dżemem do dołu. Kiedy zanurzysz się w wannie, zawsze dzwoni telefon". Resztę – wojny, nienawiść – załatwiają już sami ludzie. Niewiele potrzeba, by popchnąć ich ku przepaści.
Bóg ma mało atrakcyjną, grubą żonę, która stale sprząta. Ma też syna zwanego tu JC. Ale to jego dziesięcioletnia córka jest główną bohaterką „Zupełnie Nowego Testamentu". Bo buntuje się i ucieka w świat. A przedtem wykrada ojcu dane – wszystkie informacje o dacie śmierci Ziemian. I rozsyła je esemesami. Jak będą żyli ludzie, wiedząc, ile czasu im pozostało?
Jaco Van Dormael bawi się wszystkim. Opowieściami o tworzeniu świata, o apostołach, ale i o ludziach. Na ekranie, prócz pogrążonego w depresji urzędnika i pięknej, okaleczonej dziewczyny czekającej na miłość, pojawi się Catherine Deneuve, która po latach nudnego małżeństwa odnajdzie namiętność, zakochując się w... gorylu. Wszystko jest możliwe, wszystko jest szalone. Mała Ea – niszcząc tajemnicę życia i śmierci – dekomponuje wszystko wokół.
Na pierwszy rzut oka „Zupełnie Nowy Testament" wydaje się herezją. Ale czy Van Dormael nie stawia pytań, które zadajemy sobie wszyscy? Od tych „Kim jest Bóg?" aż po te: „Jak żyć?". Zwariowany film Belga zmusza do refleksji. A żart może tylko rozładować napięcie. Jak twierdzi mądry ksiądz Andrzej Luter: „z rzeczy świętych trzeba umieć się śmiać. Śmiech mądry, czasami podszyty smutkiem, a może nawet rozpaczą, jest ozdrowieńczy". I, oceniając „Zupełnie Nowy Testament", mówi: „Van Dormael nikogo nie obraża, no, chyba tylko ludzi bez poczucia humoru". Nic dodać, nic ująć. —Barbara Hollender