– Człowiek, który w Polsce ma tylko dobry pomysł na biznes, ma znacznie mniejsze szanse sfinansowania przedsięwzięcia niż jego kolega z USA czy Wielkiej Brytanii – mówił niedawno „Rz” Marcin Strzałkowski z informatycznej firmy InteliWISE, która wprowadziła na polski rynek internetowe awatary obsługujące klientów w sieci.
Brak środków na realizację innowacyjnych, a co za tym idzie – zwykle ryzykownych pomysłów powoduje, że wiele z nich nigdy nie ogląda światła dziennego. A ci, którzy na nie wpadli, zamiast pracować na swoim, trafiają do wielkich korporacji. To jedna z przyczyn, dla których Polska obsuwa się w światowych rankingach innowacyjności.
„Rz” proponuje stworzenie państwowego funduszu wysokiego ryzyka, finansującego nowe, innowacyjne, polskie przedsięwzięcia. Zwiększyłoby to szanse pojawienia się w Polsce spółek, które poszłyby śladami Google’a, YouTube czy stałyby się zapleczem patentowym dużych partnerów.
Fundusz powinien oferować finansowanie przedsiębiorcom, którzy nie mają nic oprócz innowacyjnego pomysłu. Proponujemy, by kryteria oceny biznesplanu zaczerpnąć z unijnego programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka”. Fundusz miałby być finansowany z emisji długu państwowego. Jego roczny budżet nie przekraczałby kilkudziesięciu milionów złotych. Dla większości nowo powstających firm 400 – 500 tys. zł w zupełności wystarcza na rozpoczęcie działalności.
O dofinansowanie mogłyby się ubiegać tylko te projekty, które powstały na uczelniach lub przy ich współudziale. Przedsiębiorca bez własnego wkładu byłby właścicielem 25 proc. udziałów w firmie. Pozostała część należałaby do państwa. Rok po uruchomieniu działalności zainteresowani inwestorzy mogliby odkupywać po cenie nominalnej. Państwo ponosiłoby ryzyko sfinansowania rozruchu. Nie zarabiałoby na promowaniu innowacji. Inwestowałoby po prostu w ich pobudzanie.