Po raz pierwszy od lat to ekonomiści mają bardziej konserwatywne założenia na przyszłość niż rząd.
Przyszłoroczny wzrost gospodarczy będzie się wahał w granicach 2 – 2,2 proc. PKB – wynika z ankiety przeprowadzonej przez „Rzeczpospolitą”. Inflacja wyniesie 2,4 proc., a bezrobocie wzrośnie nawet do 11 proc. Ekonomiści patrzą na nadchodzący rok znacznie bardziej pesymistycznie niż rząd, który ma obecnie jedną z bardziej optymistycznych prognoz wzrostu PKB – 3,7 proc. i bezrobocia – 8,5 proc.
I jedni, i drudzy tak naprawdę jednak przyznają, że nie potrafią przewidzieć, jak będzie wyglądała polska gospodarka w najbliższym czasie. Nie wiadomo, czy Polacy nadal chętnie będą wydawali wszystkie zarobione pieniądze, co zrobią banki z kredytami w przyszłym roku, czy firmy odważą się inwestować w rozwój. – Właśnie dlatego mamy dziś szacunki dotyczące tempa wzrostu PKB w bardzo szerokim przedziale od -1 proc. do +4 proc. – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Wszyscy ankietowani przez „Rz” ekonomiści zgadzają się co do jednego – inflacja będzie spadać w całym 2009 roku, a nawet w następnym. Może osiągnąć w 2010 roku nawet poziom 1,5 proc. – Wyraźny spadek dynamiki inflacji zawdzięczać będziemy niższym niż w analogicznym okresie poprzedniego roku cenom paliw, cenom regulowanym oraz niektórym cenom żywności – twierdzi Jarosław Janecki z Societe Generale.
Poza tym ekonomiści podkreślają, że nie będzie już presji na płace, którą obserwowaliśmy jeszcze parę miesięcy temu. Słabszy popyt oznacza bowiem niższe zamówienia dla krajowych firm, co przekłada się m.in. na mniejszą zdolność tych firm do dawania podwyżek własnym pracownikom. – Do końca 2009 r. ceny powinny spaść w okolice celu inflacyjnego RPP (2,5 proc.), co już teraz daje podstawy do cięcia stóp procentowych – twierdzi Marcin Mrowiec.