775 miliardów dolarów – tyle pieniędzy z państwowej kasy chce wpompować w amerykańską gospodarkę Barack Obama, a ta suma może wzrosnąć nawet do biliona. Wszystko wskazuje na to, że największy w historii USA zastrzyk pieniędzy dla ratowania gospodarki zostanie niedługo zatwierdzony przez Kongres.
Dominacja demokratów na Kapitolu i wyraźny mandat wyborczy, jaki otrzymał Barack Obama w listopadzie, to nie jedyny powód. – Jedyną rzeczą, której powinniśmy się lękać, jest sam lęk – powiedział podczas inauguracji prezydenckiej w 1933 r. Franklin Delano Roosevelt i już następnego dnia ruszył do organizowania największej interwencji państwa w gospodarkę w historii Stanów Zjednoczonych. Lęk był tak wielki, że Kongres zatwierdzał w zasadzie wszystko, co przysyłano z Białego Domu.
Historia lubi się powtarzać: dziś Ameryka stoi w obliczu najpoważniejszego kryzysu od lat 30. i narasta w niej lęk porównywalny do tamtego.
Znamienna była atmosfera poniedziałkowego spotkania Obamy z przywództwem nowego, nieco przetasowanego po ostatnich wyborach Kongresu. Według doniesień amerykańskiej prasy, nie było ani jednego głosu sprzeciwu, nie było nawet ożywionej debaty nad szczegółami pakietu. Nie tylko demokraci, ale i republikanie, z których wielu całą swą polityczną karierę oparło na krytyce rooseveltowskiego modelu polityki gospodarczej, skwapliwie przytakiwali. Prawdopodobnie dlatego, że w ich przypadku lęk łączy się z uczuciem ulgi – przedstawiony przez Obamę program mimo wszystko nie jest powtórką z Nowego Ładu.
Republikanom podoba się na przykład to, że niespełna połowa ogólnej sumy to ulgi podatkowe, wolą bowiem, gdy władza zostawia pieniądze w kieszeni podatnika, niż sama zabiera się za ich rozdawnictwo. Zgodnie z planem przedsiębiorstwa będą mogły odpisać sobie straty poniesione w zeszłym roku i wstecznie odliczyć je sobie od podatków z ostatnich pięciu lat – co pozwoli im już w najbliższym czasie odzyskać od fiskusa znaczne sumy pieniędzy. Otrzymają też 3 tys. dolarów ulgi podatkowej za każdego nowo zatrudnionego pracownika. Ulgi podatkowe (500 dol. na osobę) mają otrzymać średnio i gorzej sytuowani podatnicy.