Ameryka wciąż nie boi się żyć na kredyt

- Plan Baracka Obamy nie napotyka oporu choć znów za ratowanie gospodarki zapłacą amerykańscy podatnicy – pisze Piotr Gillert, korespondent „Rz” w Waszyngtonie

Publikacja: 08.01.2009 08:02

Barack Obama zaprezentuje dzisiaj szczegóły swojego planu, który ma doprowadzić do ożywienia ameryka

Barack Obama zaprezentuje dzisiaj szczegóły swojego planu, który ma doprowadzić do ożywienia amerykańskiej gospodarki

Foto: AP

775 miliardów dolarów – tyle pieniędzy z państwowej kasy chce wpompować w amerykańską gospodarkę Barack Obama, a ta suma może wzrosnąć nawet do biliona. Wszystko wskazuje na to, że największy w historii USA zastrzyk pieniędzy dla ratowania gospodarki zostanie niedługo zatwierdzony przez Kongres.

Dominacja demokratów na Kapitolu i wyraźny mandat wyborczy, jaki otrzymał Barack Obama w listopadzie, to nie jedyny powód. – Jedyną rzeczą, której powinniśmy się lękać, jest sam lęk – powiedział podczas inauguracji prezydenckiej w 1933 r. Franklin Delano Roosevelt i już następnego dnia ruszył do organizowania największej interwencji państwa w gospodarkę w historii Stanów Zjednoczonych. Lęk był tak wielki, że Kongres zatwierdzał w zasadzie wszystko, co przysyłano z Białego Domu.

Historia lubi się powtarzać: dziś Ameryka stoi w obliczu najpoważniejszego kryzysu od lat 30. i narasta w niej lęk porównywalny do tamtego.

Znamienna była atmosfera poniedziałkowego spotkania Obamy z przywództwem nowego, nieco przetasowanego po ostatnich wyborach Kongresu. Według doniesień amerykańskiej prasy, nie było ani jednego głosu sprzeciwu, nie było nawet ożywionej debaty nad szczegółami pakietu. Nie tylko demokraci, ale i republikanie, z których wielu całą swą polityczną karierę oparło na krytyce rooseveltowskiego modelu polityki gospodarczej, skwapliwie przytakiwali. Prawdopodobnie dlatego, że w ich przypadku lęk łączy się z uczuciem ulgi – przedstawiony przez Obamę program mimo wszystko nie jest powtórką z Nowego Ładu.

Republikanom podoba się na przykład to, że niespełna połowa ogólnej sumy to ulgi podatkowe, wolą bowiem, gdy władza zostawia pieniądze w kieszeni podatnika, niż sama zabiera się za ich rozdawnictwo. Zgodnie z planem przedsiębiorstwa będą mogły odpisać sobie straty poniesione w zeszłym roku i wstecznie odliczyć je sobie od podatków z ostatnich pięciu lat – co pozwoli im już w najbliższym czasie odzyskać od fiskusa znaczne sumy pieniędzy. Otrzymają też 3 tys. dolarów ulgi podatkowej za każdego nowo zatrudnionego pracownika. Ulgi podatkowe (500 dol. na osobę) mają otrzymać średnio i gorzej sytuowani podatnicy.

Niektórzy komentatorzy nieśmiało zauważają, że proponowane ulgi nagradzają te firmy, które w obliczu pogarszających się wyników działały jak gdyby nigdy nic, nie starając się zaciskać pasa. Inni przypominają, że za sprawą prezydenta Busha indywidualni podatnicy dostali w zeszłym roku jeszcze większe prezenty od fiskusa (w postaci czeków od władz skarbowych rozsyłanych pocztą), a mimo to efekt tamtego bodźca rozpłynął się tak szybko, jak długo trwa wypowiedzenie jego ceny: 150 miliardów dolarów.

Nieśmiałe zastrzeżenia republikanów dotyczą drugiej, większej części pakietu, która obejmuje bezpośrednie wydatki na pomoc dla borykających się z problemami budżetowymi stanów i na inwestycje w publiczną infrastrukturę. Republikanie chcą, by pomoc dla stanów, które mają obowiązek równoważenia budżetu, w związku z czym ostro tną wydatki, miała formę krótkoterminowych pożyczek. W przeciwnym razie władze stanowe mogą „przejeść” pomoc, zaspokajając pieniędzmi z Waszyngtonu doraźne potrzeby, zamiast rozważnie tę pomoc zainwestować. Skuteczności zaczerpniętego wprost z historii Nowego Ładu programu wielkich robót publicznych nie kwestionuje dziś nikt, być może dlatego, że wiele amerykańskich dróg, mostów i lotnisk rzeczywiście sprawia opłakane wrażenie.

Mimo napędzanego lękiem i pogarszającą się sytuacją gospodarczą pędu polityków do obozu Obamy, nowy prezydent nie będzie miał ustawy gotowej do podpisu w pierwszych dniach swego urzędowania. Przyjdzie mu na to poczekać prawdopodobnie do pierwszej połowy lutego, bo niektórzy kongresmani chcą się upewnić, że pakiet nie wywoła zbyt gwałtownego wzrostu deficytu budżetowego, który w tym roku przekroczy zapewne magiczną sumę tryliona dolarów.

Większość społeczeństwa nie ma takich obaw. Według niedawnego sondażu „Washington Post” 70 proc. Amerykanów nie ma absolutnie nic przeciwko temu, by unowocześnić infrastrukturę za cenę zwiększenia deficytu państwa o dalsze kilkaset miliardów. Amerykanie boją się wielu rzeczy, ale życie na kredyt z pewnością nie jest jedną z nich.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy