Nie ma sensu opracowywać prognoz gospodarczych na 2010 rok, bo nie dysponujemy odpowiednimi instrumentami – ogłosił wczoraj Klaus Zimmermann, szef Deutsches Institut für Wirtschaftsforschung (DIW) – jednego z najbardziej znanych niemieckich centrów badań nad gospodarką. – Powinniśmy też zaprzestać produkowania coraz to bardziej katastrofalnych prognoz.
Jego zdaniem jedynym ich skutkiem jest dalsze pogorszenie nastrojów i nie mają one żadnego odniesienia do rzeczywistości. Ta zmienia się szybko i nauka makroekonomii nie jest w stanie nadążyć za takimi zmianami.
DIW postanowił skoncentrować się w najbliższych miesiącach na prognozach tegorocznych. Na przyszły rok zapowiada jedynie „powolną i bardzo słabą sanację” gospodarki. W 2009 r. przewiduje natomiast pogłębienie się kryzysu i spadek PKB o ok. 5 proc. przy wzroście bezrobocia do 3,7 mln osób.
Tymczasem od miesięcy niemieckie instytuty zajmują się korektą w dół wcześniejszych prognoz. Instytut gospodarczy z Kilonii IFW – zapowiada, że w 2009 r. gospodarka skurczy się o 3,7 proc., instytut IWH z Halle twierdzi, że będzie to 4,8 proc., OECD liczy się z 5,3 proc., a Commerzbank nawet z siedmioprocentowym spadkiem.
Rząd nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale twierdzi, że spadek będzie większy niż 3 proc. W przyszłym tygodniu gabinet Angeli Merkel chce szczegółowo ocenić sytuację i oddziaływanie dwu pakietów antykryzysowych. – Nie mamy jednak zamiaru uchwalać kolejnego – twierdzi minister finansów.