Pod koniec wczorajszej sesji główne indeksy Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie wystrzeliły w górę. WIG20 dzięki wzrostowi czterech największych spółek wchodzących w jego skład zyskał 4,88 proc. i zatrzymał się na najwyższym poziomie w tym roku, czyli 2140 pkt.
– To zagraniczny kapitał silnie kupował polskie akcje pod koniec sesji. Trudno się spodziewać, by w najbliższych dniach te pozytywne nastroje się odwróciły – twierdzi Jarosław Lis, zarządzający Union Investment TFI. Wzrostom na GPW towarzyszyła dobra atmosfera na zachodnioeuropejskich giełdach oraz za oceanem. Jednak to WIG20 najmocniej zwyżkował w Europie.
Największe banki PKO BP i Pekao SA zyskały odpowiednio 7,5 i 6,8 proc. Jeszcze mocniej niż duże firmy rosła część małych spółek. Przy rekordowych, wynoszących 40 mln zł, obrotach akcje DM IDMSA wystrzeliły aż o 28,2 proc.
O ile w przypadku wielu mniejszych firm zwyżki są uzasadnione, to poprawa nastrojów na giełdzie spowodowała, że na nowo odżyły patologie polskiej giełdy.
– Inwestorzy ewidentnie przypomnieli sobie, co daje możliwość niskiego rozproszenia akcji. Łatwo jest więc wpływać na zmianę kursu wielu spółek – mówi Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao. Na przykład od 8 lipca papiery Chemoserwis-Dwory wzrosły aż o 830 proc., a po kilku dniach zwyżek akcje TF SKOK zdrożały o 490 proc. Wczoraj po południu trend na akcjach tej ostatniej spółki dynamicznie się odwrócił, przez co wielu inwestorów mogło ponieść gigantyczne straty.