Od lipca 2009 r. każdy bank musi umożliwić spłatę rat bezpośrednio w oryginalnej walucie kredytu, np. we frankach, które kredytobiorca kupi w kantorze bądź ma na rachunku walutowym. To następstwo specjalnej rekomendacji S II przyjętej przez Komisję Nadzoru Finansowego.
– Większość banków przyjmuje wpłaty w walucie w kasie. Niektóre instytucje, wprowadzając bariery finansowe w postaci wysokich kosztów za aneksy zmieniające sposób spłaty rat dla własnych kredytobiorców, nie wykorzystały możliwości, jakie daje większa konkurencja i szansa przyciągnięcia do siebie klientów innych banków – uważa Marta Chmielewska-Racławska z Komisji Nadzoru Finansowego. W Polbanku opłata za aneks zmieniający sposób spłaty kredytu wynosi 500 zł, w DnB Nord 400 zł. W Nordea Banku do września 2009 r. było to 0 ,75 proc. kwoty pozostałej do spłaty, ale bank obniżył te stawkę do 0,25 proc. W Dom Banku jest to aż 1 proc. kwoty kredytu, która została do spłaty.
Celem działania KNF była próba ograniczenia tzw. sprea- du walutowego (różnicy między kursem, po jakim wypłacany jest kredyt, oraz kursem, po jakim spłacane są raty – red.), który jest dodatkowym kosztem dla kredytobiorców. [wyimek]139 mld zł wynosi wartość spłacanych kredytów walutowych[/wyimek]
Ale z takiej możliwości skorzystali tylko nieliczni kredytobiorcy. W GE Money Banku (31 grudnia 2009 r. połączył się z Bankiem BPH – red.) od wejścia w życie rekomendacji tylko przy 196 na 61 tys. kredytów walutowych klienci sami kupują walutę. – Nie odnotowaliśmy dużego zainteresowania spłatą kredytu bezpośrednio w jego walucie. Do grudnia podpisano prawie 50 aneksów w sprawie zmiany waluty spłaty – mówi Joanna Krawczyk-Golba z Nordea Banku. W ING Banku na taki krok zdecydowało się tylko kilkudziesięciu klientów.
Wyjątkiem jest Deutsche Bank PBC, w którym ponad 10 proc. wszystkich umów we frankach szwajcarskich spłacanych jest w walucie. To głównie klienci, którzy skorzystali z promocji pozwalającej na odzyskanie 4 proc. wartości transakcji kupna waluty w tym banku.