To klucz do wiarygodności polityki fiskalnej. Dlatego projektowi budżetu musi towarzyszyć przekonująca projekcja budżetowa, prowadząca do zrealizowania podstawowego celu polityki fiskalnej, jakim jest obecnie ograniczenie poziomu deficytu budżetowego do tak zdefiniowanego bezpiecznego poziomu. Podstawą wiarygodności projekcji budżetowej musi być opracowanie przez rząd i publiczne przedstawienie pakietu niezbędnych ustaw. Absolutnie nie wystarczą już ogólne programy, deklaracje polityczne i oczekiwanie, że wraz z przyspieszeniem gospodarczym „wyrośniemy” z deficytu i zmniejszymy relację długu publicznego do PKB. Karty muszą być położone na stół. Czas na ich sprawdzenie.
Drugi istotny fakt określający kierunek i cel polityki fiskalnej to przywrócenie przez rząd w polityce gospodarczej perspektywy wejścia Polski do strefy euro. Nie chodzi przy tym o datę, ale wyraźnie zdefiniowaną ścieżkę dążenia do tego celu. Twierdzenie ministra finansów, że nie wchodzimy do strefy euro, bo musi się ona zreformować, to dla nas odwracanie kota ogonem. Dzisiaj nie spełniamy żadnego z kryteriów i nic nie wskazuje na to, abyśmy je wkrótce mogli spełnić. Zatem nie tyle my nie chcemy, ile nas nie zechcą. A trzeba się liczyć z tym, że generalnie wymagania nie zostaną obniżone, natomiast ich wypełnienie będzie znacznie bardziej twardo egzekwowane.
Uważamy, że realistyczna ścieżka wejścia do strefy euro jest niezbędna, aby w polityce fiskalnej istniały konkretne punkty kontrolne pozwalające obiektywnie oceniać, czy jest ona konsekwentnie prowadzona. Jeśli nie będzie wyraźnego obniżenia poziomu deficytu, co musi wynikać z ograniczenia wydatków bądź podniesienia dochodów, przy utrzymaniu założonego poziomu wydatków, to wtedy jasne jest, że staje się to mocną przesłanką szybkiego i zdecydowanego zaostrzenia polityki pieniężnej.
Takie twarde postawienie problemu jest w naszym przekonaniu konieczne, jeśli weźmie się pod uwagę, co faktycznie dzieje się z budżetem państwa od wielu kwartałów. W tym roku, po czterech miesiącach, dochody podatkowe realizowane są poniżej zeszłorocznych. Co prawda wpływy z VAT kształtują się powyżej, ale wpływy z akcyzy (wytłumaczalne – w styczniu 2009 r. koncerny tytoniowe zapłaciły wcześniej podatek akcyzowy), PIT i CIT poniżej – w porównaniu z zeszłym rokiem. To jest zaskakujące, ponieważ odnotowaliśmy w I kwartale wzrost PKB o 3 proc., a jednocześnie produkcja przemysłowa rośnie w tempie dwucyfrowym.
Niestety, ta niekorzystna tendencja trwa od IV kwartału 2008 r. W 2009 r. nominalnie PKB wzrósł o 5,4 proc., a o 6,2 proc. spadły dochody podatkowe w całym sektorze finansów publicznych (ich relacja do PKB zmniejszyła się z 22,8 do 20,5 proc. PKB). A przecież nie spadła w tym czasie rentowność przedsiębiorstw i tylko banki miały wyraźnie niższe zyski. Oczywiście do obniżenia dochodów z PIT przyczyniło się wejście w życie obniżonych stawek podatkowych, ale obniżenie wpływów z pozostałych podatków nie jest łatwe do wytłumaczenia. Zaskoczenie jest tym większe, że w okresie poprzedniego spowolnienia gospodarczego nominalne wpływy podatkowe systematycznie rosły, mimo że przedsiębiorstwa wykazywały się zerową rentownością.
Ekonomiści i opinia publiczna powinni otrzymać wyjaśnienie dysproporcji między poziomem aktywności gospodarczej oraz wpływów podatkowych, zwłaszcza ze strony Ministerstwa Finansów. Być może waży tu też mierna jakość naszej statystyki publicznej.