Mimo słabych danych z rynku nieruchomości w USA, jakie inwestorzy poznali w środę, dzień na tamtejszych giełdach zakończył się tylko umiarkowanym spadkiem. Kosmetyczne zniżki zanotowano też na rynkach azjatyckich. Stwarzało to szanse na udany giełdowy dzień w Europie. I faktycznie zaczęło się od wzrostu, który dość szybko został wykorzystany przez sprzedających. W efekcie indeksy jeszcze przed południem znalazły się pod kreską.
Podobny przebieg miały notowania w Warszawie. WIG20, po wzroście o 0,4 proc. na początku sesji, podążył za giełdami zachodnimi i tylko dzięki determinacji graczy w obronie poziomu 2300 pkt udało się zniwelować straty z dnia. Ostatecznie WIG20 zakończył dzień o 0,16 proc. niżej niż w środę. Poziom obrotów wskazuje, że na giełdzie zaczynają się wakacje. Wczoraj właściciela zmieniły akcje za 1,2 mld zł.
Dane GUS o sprzedaży detalicznej, choć lepsze od oczekiwań, nie miały większego wpływu na rynek. W maju sprzedaż wzrosła o 4,3 proc., podczas gdy prognozowano wzrost o 3,2 proc. Również silniejszy spadek bezrobocia giełda zignorowała.
Wśród spółek z WIG20 najwięcej zyskał wczoraj Bioton (kurs wzrósł o 5,26 proc.), najbardziej, o 1,74 proc., spadł kurs BZ WBK.
Spośród negatywnych czynników mogących mieć wpływ na notowania coraz częściej podnoszona jest kwestia wyborów prezydenckich. Wczoraj minister finansów Jacek Rostowski zwrócił uwagę, że wygrana Jarosława Kaczyńskiego osłabi zaufanie do złotego. Patrząc na wczorajsze notowania złotego (mocno stracił na wartości), osłabiły go słowa ministra. Jeśli podobna retoryka się utrzyma, może się to wkrótce przełożyć na rynek akcji.