Rzeczywiście, wygląda na to, że forsowana w latach 2007-2008 przez Komisję Europejską – pod dobrze brzmiącym hasłem „Jednolitego rynku dla TV mobilnej” – telewizja w standardzie DVB-H podzieli los kilku innych rozwiązań. Dały się poznać w historii techniki, jako takie, które były perfekcyjne technicznie, ale z różnych powodów nie spotkały się z uznaniem rynku, a zwłaszcza konsumentów.
[b]Nie chcemy anten![/b]
Na przykład - niezależnie od konieczności zastosowania w telefonie oddzielnych układów do odbioru sygnału DVB-H - okazało się, że użytkownicy zdążyli się całkowicie odzwyczaić od anten, potrzebnych do dobrego odbioru TV mobilnej w dostępnych dla DVB-H pasmach częstotliwości. Po prostu już nie lubią wystających anten w telefonie.
Pojawiły się oczywiście specjalne rozwiązania wbudowanych anten DVB-H, ale dla uzyskania dobrej wydajności trzeba w nich stosować oddzielne układy radiowe. Choć w czasach rozwiniętej mikroelektroniki zastosowanie jednego czy dwóch dodatkowych podzespołów nie jest żadnym problemem technicznym, to jednak w ogólnej walce o obniżkę kosztów problemem staje się każdy dodatkowy koszt rozwiązania odbiegającego od typowych, stosowanych w setkach milionów sztuk telefonów komórkowych. To samo dotyczy dostępnych przystawek DVB-H, retransmitujących w domu odbierany w tym standardzie sygnał telewizyjny do innych telefonów poprzez bluetooth.
Ze zbliżonych powodów niepewnie wygląda przyszłość konkurencyjnego standardu TV mobilnej: MediaFLO, lansowanego w Stanach Zjednoczonych. Natomiast Japonia i Korea Południowa, ze swoimi dziesiątkami milionów użytkowników TV mobilnej w całkowicie odmiennych standardach technicznych (ISDB-T w Japonii i T-DMB oraz S-DMB w Korei), to z różnych powodów „zupełnie inna bajka”, choć w tych dwóch krajach jest obecnie 80 proc. światowej bazy abonentów TV mobilnej.