– Wyższe raty kredytów we frankach od tych w złotych płacą ci, którzy zaciągnęli kredyt po trzecim kwartale 2009 r. Wtedy banki ustalały już znacznie wyższe marże. Ale tych osób jest stosunkowo niewiele, bo dostępność kredytów walutowych znacznie wówczas spadła – mówi Marcin Zienkiewicz, analityk porównywarki finansowej Comperia.pl.
W trzecim kwartale 2008 r. kredyt w szwajcarskiej walucie zaciągnęło 50 tys. osób, a w pierwszym kwartale 2011 r. tylko 2 tys. Łącznie ma je ponad 600 tys. Polaków
Razem z ekspertami Comperia.pl przeanalizowaliśmy łączne koszty kredytów we frankach udzielanych od początku 2007 r. (wtedy Związek Banków Polskich zaczął publikować dane na temat liczby udzielanych kredytów).
Do obliczeń przyjęliśmy pożyczkę wynoszącą 285 tys. zł (średnia kwota kredytu walutowego zaciąganego w analizowanych latach). Obecna rata kredytu została policzona przy kursie franka na poziomie 4,10 zł. Dziś byłaby nieco niższa – w piątek szwajcarska waluta na rynku była wyceniana na 3,7 zł.
W przypadku osoby, która zaciągnęła taki kredyt w pierwszym kwartale 2007 r., łączna kwota spłaconych do tej pory rat wyniosła 76 tys. zł wobec 96 tys. zł, gdyby kredyt został zaciągnięty w złotych. To wynik niższego oprocentowania pożyczek w szwajcarskiej walucie; poza tym były okresy, gdy kurs spłaty był niższy od tego, przy którym kredyt był zaciągany. Stopa rynkowa Libor3M, na której oparte jest oprocentowanie kredytów we franku, spadła dziś prawie do zera. – To, czy kredyty we frankach będą opłacalne, trzeba oceniać w dłuższym czasie. Dziś, mimo znacznego wzrostu kursu, a co za tym idzie – wyższych rat, nadal można powiedzieć, że te kredyty są korzystniejsze niż złotowe – wskazuje Zienkiewicz. – Trzeba jednak pamiętać, że stopy procentowe w Szwajcarii nie zawsze będą na praktycznie zerowym poziomie. Problemem jest też wzrost salda zadłużenia, a co za tym idzie – tak naprawdę brak możliwości sprzedaży mieszkania.