Aby wypromować płatności bezgotówkowe, niektóre banki zwracają klientom część kwot wydanych kartą w sklepach i punktach usługowych. Premia, na jaką może liczyć płacący kartą, waha się od 0,5 proc. nawet do 5 proc. transakcji bezgotówkowej.
Jej wypłata bywa uzależniona od spełnienia dodatkowych warunków. Na przykład nagradzane są tylko zakupy u partnerów banku albo w sklepach ze ściśle określonych branż. Obowiązują też limity kwotowe - wydawca karty określa, że niezależnie od aktywności klienta miesięczny zwrot nie może przekroczyć np. 50 zł. W bankach, w których takiej premii nie ma, zwykle nie ma też opłat za użycie karty w sklepie - wszystko po to, by klient sięgał tam po plastikowy pieniądz, a nie po gotówkę.
Od tej zasady są jednak wyjątki. W cennikach niektórych kart, tyle że w mniej eksponowanych miejscach, można znaleźć prowizje za wykonane transakcje bezgotówkowe lub opłaty, które bardzo je przypominają. Najczęściej dotyczy to płatności wykonanych w walucie innej niż złote i waluta rozliczeniowa karty, którą zwykle jest euro.
Jeśli posiadacz takiej karty zapłaci nią np. za zakupy w amerykańskim sklepie internetowym albo podczas podróży poza strefę euro, przez wiele banków zostanie obciążony opłatą za przewalutowanie, w wysokości 1-3 proc. wydanej kwoty. Co ważne, taka opłata nie zostanie wyszczególniona na wyciągu jako osobna pozycja - banki ukrywają ją w kursie waluty.
Warto dodać, że opłata za przewalutowanie w równym stopniu dotyczy transakcji bezgotówkowych, jak i gotówkowych - tyle że w przypadku tych ostatnich doliczana jest jeszcze prowizja za wypłatę z bankomatu.