Zgodnie z zapowiedziami, po wyborach parlamentarnych zarząd i centrale związkowe KGHM wznowiły rozmowy płacowe. – Odbyły się dwa spotkania, jednak przełomu nie ma. Zarząd nie chce słyszeć o podwyżkach – mówi Józef Czyczerski, przewodniczący zakładowej „Solidarności".
Związki od kilku lat domagają się podniesienia o 300 zł podstawowych pensji, tzw. stawek osobistego zaszeregowania. Kosztowałoby to firmę ok. 134 mln zł rocznie.
– Cały czas słyszymy, że są przecież premie za wydajność. Jednak kilka miesięcy temu zarząd nie miał oporów, by podnieść podstawy dyrektorom – kwituje Czyczerski. Unika deklaracji, czy rozmowy płacowe mogą się przerodzić w spór zbiorowy.
Strony dyskutują także o wykreśleniu z Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy zapisu o deputacie węglowym (a ściślej jego ekwiwalencie wypłacanym w gotówce) przysługującym obecnym i byłym pracownikom lubińskiego koncernu – to odpowiednio 18,6 i 19 tys. osób. Zarząd proponuje wykup przywileju za 17 tys. zł brutto dla każdego uprawnionego (pochłonęłoby to w sumie prawie 640 mln zł). Zmiany w układzie wymagają jednak zgody wszystkich związków – i najwyraźniej łatwo o nią nie będzie.
– Prezesi oferują zdecydowanie za mało. Według naszych szacunków, godziwa rekompensata to 60 tys. zł dla każdego uprawnionego – zaznacza?Czyczerski.