Za trzy lata prawdopodobnie najbardziej usatysfakcjonowani zyskami będą ci, którzy teraz zainwestują w akcje. Oczywiście zagrożeń jest dużo. Wspomnijmy choćby o zadłużeniu strefy euro i słabej koniunkturze gospodarczej na świecie, wspieranej głównie przez operacje banków centralnych. Ale z drugiej strony wyceny akcji są wciąż atrakcyjne.
Trzy lata temu sytuacja też była niepewna i bardzo zmienna. Pisaliśmy wtedy w „Moich Pieniądzach", że jeśli rozsądnie wybierzemy akcje, przyszłe zyski powinny nam zrekompensować stres związany z inwestowaniem na giełdzie.
I nie pomyliliśmy się. Akcje okazały się strzałem w dziesiątkę. Główne indeksy wzrosły od 70 do 100 proc. I co warto podkreślić, w marcu 2009 r. rynkowe wyceny były zbliżone do obecnych.
Dobra koniunktura na giełdzie przełożyła się też na wysokie zyski funduszy inwestycyjnych, zwłaszcza agresywnych. Najwięcej zarobiły te, które potrafiły dokonać odpowiedniej selekcji spółek.
– Ostatnia wielka hossa na rynkach rozwiniętych zakończyła się na początku 2000 r. Od tamtej pory trwała – z mniejszymi lub większymi przerwami – bessa. Indeksy były najniższe na przełomie lat 2008 i 2009. Bessa ciągnąca się blisko dekadę zepchnęła wyceny spółek do bardzo niskiego poziomu. Tak niskiego, że według mnie akcje stały się najatrakcyjniejszym aktywem – mówi Konrad Łapiński, zarządzający Total FIZ. – Postawiłbym na sektory związane z zaawansowaną technologią. Na świecie najłatwiej ciekawe spółki znaleźć na Nasdaqu. Ale i na polskim rynku notowane są firmy z wysoką wartością intelektualną.