Eksperci podkreślają, że wyceny akcji wciąż są atrakcyjne, a kondycja spółek dobra. Zdaniem Adama Dakowicza, prezesa AgioFundsTFI, z podobnymi poziomami wycen akcji inwestorzy w ciągu ostatnich 10 lat mieli do czynienia dwukrotnie: w IV kwartale 2004 r. oraz w końcówce roku 2008.
Wówczas inwestorzy byli podobnie jak dzisiaj zdezorientowani co do rozwoju przyszłej sytuacji na rynkach. Jednak przyszłość okazała się optymistyczna. Akcje w ciągu 12 miesięcy po 2004 r. podrożały o około 34 proc., a po 2008 r. – o 47 proc. Natomiast w ciągu 24 miesięcy odpowiednio o 89 proc. i 74 proc.
Jednak inwestorzy, którzy wówczas ulokowali swoje oszczędności w akcjach, musieli zaakceptować ryzyko. Indeksy w 2005 roku spadły o 6 proc., a w 2009 roku o 25 proc. Tym razem może być podobnie.
– Ryzyko na rynku jest spore. Z punktu widzenia analizy technicznej po spadku WIG20 poniżej 2140 pkt, zniżki mogą być kontynuowane – mówi Roland Paszkiewicz, szef analityków w CDM Pekao. Jednak jego zdaniem na razie bardziej prawdopodobny jest wzrost indeksów do końca tego kwartału do 2400 pkt.
Opinie dla „Rz"
Marek Nienałtowski, główny ekonomista Domu Kredytowego Notus
Choć przeważają opinie, że globalna gospodarka wejdzie w recesję, jestem optymistą. Na polskim rynku akcji od września 2011 r. wciąż mamy tendencję wzrostową. Co prawda nie widać ostatnio megazwyżek, ale też nic nie wskazuje na to, aby tendencja miała się odwrócić. Pozytywnie nastraja również to, że MFW ostatnio podnosił prognozy dla światowej gospodarki i nie zakłada recesyjnego scenariusza. Moim zdaniem polska giełda ma duży potencjał wzrostu. Wyniki spółek są dobre, a ceny akcji wciąż atrakcyjne. Szczególnie dobrze powinien się zachowywać WIG20 (akcje największych spółek). Indeks ten w ostatnich miesiącach źle wypadał zarówno na tle WIG (wszystkie spółki), jak i światowych indeksów. Ale gdy na polski rynek powrócą inwestorzy zagraniczni, powinien z nawiązką nadrobić zaległości. Liczę również na trzecią turę luzowania ilościowego w USA, co po raz kolejny powinno pomóc rynkom akcji. Natomiast jeśli chodzi o Europę, to sądzę, że po objęciu we Francji prezydentury przez Francois Hollande unijni politycy będą bardziej skłonni do pobudzania wzrostu gospodarczego. Moim zdaniem nie ma co liczyć, że unijna gospodarka podniesie się z gruzów wyłącznie poprzez cięcia budżetowe. Potrzebne są również działania prorozwojowe.