Sprostowań nikt nie czyta. Operatorzy „nieobecni"

KIKE ma 5 lat. Jest najmłodszą spośród kilku dużych polskich izb telekomunikacyjnych. Zrzesza przede wszystkim operatorów z segmentu MŚP i realizuje szereg projektów zogniskowanych na potrzebach lokalnych, rozproszonych po całym kraju sieci. I właśnie z tych powodów jest niezwykle dynamicznym przedsięwzięciem. W KIKE wciąż bowiem docierają się struktury, procedury i zasady współpracy. Ścierają się też - w niejednokrotnie ognistych dyskusjach - koncepcje, potrzeby i opinie szefów firm przyzwyczajonych (co zrozumiałe) do władczego i często jednoosobowego zarządzania we własnych firmach. Ta dynamika (trudnej niekiedy) komunikacji jest jednak naturalnym towarzyszem ewolucji każdej młodej organizacji zrzeszającej przebojowych indywidualistów

Publikacja: 09.10.2013 08:30

Red

Zbyt duże słowa? Nie, jeśli zechce się poświęcić Izbie nieco czasu potrzebnego na jej zrozumienie. Bo Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej jest bezsprzecznie fenomenem. Jest organizacją zrzeszającą przedsiębiorców działających na trudnym rynku telekomunikacyjnym w przestrzeni, która jeszcze 3-4 lata temu „wymykała się" oficjalnym statystykom i publicznym planom. Jest też inicjatywą całkowicie oddolną – wynikającą z potrzeby porozumienia i współpracy z innymi ISP. Jest wreszcie organizacją zrzeszającą podmioty, których nikt nigdy nie tylko nie zrzeszał, ale i zrzeszać tak naprawdę nie chciał... Bo nieobecność w przestrzeni publicznej lokalnych ISP postrzeganych jako „trzepaki" – była w zasadzie wszystkim na rękę.

Rozdrobniony rynek małych operatorów przez lata był wygodnym segmentem "klientów biznesowych" telekomunikacji i nie zakłócał funkcjonującego w świadomości administracji publicznej prostego podziału rynku na Telekomunikacją Polską i operatorów alternatywnych, definiującego przestrzeń dla konsultacji telekomunikacyjnych.

Choć KIKE zmieniła wiele w postrzeganiu ISP, to i dziś jest jeszcze dużo na tym gruncie do zrobienia. Jakiś czas temu  w czasie jednego ze spotkań zagranicznym gościom zostałem przedstawiony jako... "pan z Izby od WiFi..." Odpowiedziałem uprzejmie (nieco później), że lokalni ISP realizują w całym kraju m.in. projekty GPON, a wiele z nich ma budżet nie mniejszy, niż ogłoszony niedawno pierwszy pilot GPON Orange w Warszawie. Mimo tego wiem, że że czeka nas jeszcze wiele mostów do wybudowania nad kanionem stereotypów rozdzielającym lokalnych ISP i duże telekomy.

Nie uda się... ale przyjedziemy popatrzeć

KIKE powstała w 2008 r. po 2-3 latach nieformalnych spotkań przedstawicieli ok. 20 firm poszukujących sposobów na szerszą współpracę, wymianę informacji, redukcję kosztów działalności operatorskiej i wdrożenie cyfrowej telewizji do swoich ofert. Połączenie firm nie wchodziło w grę, a spośród możliwych form współpracy najatrakcyjniejszą okazała się izba gospodarcza – z uwagi na zmieniające się cele (nie tylko komercyjne) i silną potrzebę zachowania niezależności naszych firm.

Wielu uczestników walnego założycielskiego nie wierzyło w możliwość zebrania wymaganej liczby 100 podpisów, ale przyjechali i udało się. Bo potrzeba współdziałania okazała się silniejsza. Stąd jeszcze w trakcie formalnej organizacji KIKE – ruszyły pierwsze spotkania, w czasie których powstawały różne grupy robocze. W ich skład wchodzili z założenia członkowie Izby poszukujący partnerów do realizacji ważnych dla siebie działań. Bo największym i zarazem jedynym kapitałem startowym KIKE były: wiedza, zaangażowanie i niespełnione potrzeby, a także marzenia, do realizacji których pojedynczo małe firmy nie posiadały zasobów lub siły przebicia.

Pospolite ruszenie

Projekty KIKE powstawały tam, gdzie były potrzebne. Najbardziej znanym jest projekt Tanie Łącze (TŁ). Przyciągnął on do Izby wielu ISP, którzy zmagali się z niezwykle wysokimi ówcześnie cenami na rynku hurtowego internetu i równoczesnym spadkiem cen detalicznych. Operatorzy, działając w pojedynkę, odbijali się od cenników hurtowych w których 1 Mb kosztował nawet 200-300 zł. Postanowiono działać razem, agregując w skali całego kraju popyt na transmisje i zakupy internetu centralnie na najbardziej konkurencyjnym rynku ofert, czyli w Warszawie.

Projekt okazał się strzałem w dziesiątkę, ale strzałem niezwykłym. Połączenia między sieciami powstawały bowiem i były w całości finansowane oddolnie: między zainteresowanymi redukcją cen firmami,  w oparciu o wszelką dostępną lokalnie infrastrukturę: własne kable, dzierżawione transmisje, radiolinie... Projekt rósł dynamicznie dzięki otwartości technologicznej i formalnej, spadającym cenom i rozproszonemu finansowaniu zainteresowanych podmiotów. W efekcie dziś ok. 200 firm agreguje kilkadziesiąt gigabitów ruchu i dysponuje kilkudziesięcioma lokalnymi węzłami agregacyjnymi o różnej wielkości. Tej sztuki nie udało się w skali kraju osiągnąć wcześniej nikomu. Również odgórnym i drogim projektom dużych telekomów.

Dlaczego o tym piszę w kontekście pytań o aktualne problemy KIKE? TŁ jest jednym z najlepszych przykładów na wieloletnią, nie wymuszoną i rozproszoną współpracę członków Izby. Współpracę realizowaną niezależnie od dyskusji i sporów. Prawdziwym barometrem i jednym z fundamentów Izby. Tak trwałym, jak trwała jest wola współdziałania ze sobą uczestników wspólnych działań. A ta jest niezwykle silna. Co przekłada się na stabilne funkcjonowanie wszystkich projektów KIKE bez względu na pojawiające się co jakiś czas spory, czy negatywne wypowiedzi pojedynczych osób. Myślę, że najlepiej oddaje to fragment z dyskusji o sytuacji Izby, jaki niedawno przeczytałem na jednym z forów:

Możesz mi wierzyć, że KIKE popchnęło mnie bardzo, bardzo do przodu. Nawet nie czymś konkretnym, tylko ogromnymi zasobami wiedzy członków. To, że dzieje się teraz to co się dzieje, to tylko dobrze o nas świadczy. Ale ta burza, która teraz przechodzi powoduje, że KIKE będzie po tym dużo silniejsze. I powiem ci coś jeszcze: najpóźniej w przyszłym roku zapiszesz się do KIKE.

Różnorodność i demokracja

KIKE ma dziś 250 członków. Cele, stojące przed Izbą, zmieniły się przez lata tak samo, jak i zmienili się członkowie oraz ich potrzeby. Pięć lat temu najważniejszym problemem była redukcja kosztów zakupu hurtowego dostępu do internetu. Ale KIKE, to nie tylko TŁ. To szereg większych i mniejszych projektów współpracy i agregacji. To klastry i stowarzyszenia ogniskujące regionalną aktywność członków Izby. To konsorcja realizujące projekty komercyjne, a zawiązane w czasie izbowych spotkań. To wreszcie cała paleta działań w otoczeniu biznesu i dialogu z administracją publiczną: od opracowywania wzorców umów, poprzez pomoc w pozyskiwaniu dofinansowania unijnego, aż do stałej współpracy w resortowych grupach roboczych i konsultacjach rządowych.

Coraz częściej dyskutowane są pomysły i inicjatywy na efektywny dialog z administracją publiczną w zakresie nakładanych na przedsiębiorców telekomunikacyjnych obowiązków i zadań, a także koniecznych do wprowadzenia uproszczeń w skomplikowany proces inwestycyjny. Stąd KIKE coraz częściej wypowiada się i współpracuje przy zagadnieniach związanych z inwentaryzacją sieci, barierami inwestycyjnymi, obowiązkami związanymi z bezpieczeństwem i obronnością, czy zmianami prawa. I, co najważniejsze, działania te są równie skuteczne, jak agregacja zakupów.

Zaletą izby jest różnorodność prowadzonych działań i duża liczba zaangażowanych w nie osób. KIKE nigdy przy tym nie miała prowadzić działalności gospodarczej, czy finansować komercyjnych projektów ze składek. W sprawach gospodarczych Izba jest bowiem od początku swoistą platformą B2B. Takie „rozproszone przetwarzanie" i dowolność włączania się w projekty przez członków powodują, iż Izba jest wysoce demokratyczną organizacją, w której istniała od zawsze możliwość realizacji wielu równoległych działań. Bez przymusu uczestniczenia członków nie zainteresowanych danym pomysłem. To oczywiście trudne podejście, wymagające stałego consensusu, ale i daleko posunięta dowolność określania i dostosowywania zasad kooperacji do zmieniających się warunków i potrzeb. Pozwalał to na naturalną ewolucję i wewnętrzną kontrolę projektów przez ich uczestników.

Spór

KIKE nie jest przedsiębiorstwem.  Przyczynia się do akceptacji Izby, jako neutralnej platformy B2B. Izba nie prowadzi bowiem działalności konkurencyjnej wobec członków, ani im niczego nie sprzedaje. Nie podejmując tym samym ryzyka biznesowego, może prowadzić stabilną i przewidywalną działalność statutową, skupiając się na zadaniach z otoczenia biznesu, a nie samym biznesie. Dlatego  5 lat temu nie założyliśmy spółki.

Co jakiś czas jednak pojawiają się głosy domagające się rozpoczęcia działalności gospodarczej lub wręcz przeniesienia na Izbę kosztów i ryzyka wybranych przedsięwzięć jej członków. Zamierzeniom takim towarzyszą niekiedy koncepcje zastąpienia obecnego zarządu (3-6 osób) menedżerskim składem 1-2 osobowym, zaś „działaczy" – wyłącznie pracownikami najemnymi. Zazwyczaj celem jest zapewnienie warunków dla realizacji wąskiej grupy przedsięwzięć biznesowych, które aktualnie interesują wnioskodawców. W innych zaś przypadkach chodzi o wprowadzenie wyraźnej, najczęściej 1-osobowej kontroli nad projektami działającymi skutecznie od lat w opartej na szerokim consensusie formie rozproszonej.

W KIKE toczone są od kilku miesięcy dwie poważne dyskusje. Jedna dotyczy zadań stojących przed zarządem Izby – w szczególności w zakresie efektywniejszego planowania budżetu oraz większej transparentności działań. Jej efektem będzie m.in. planowane na listopad Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Członków. Druga dyskusja stanowi powrót do w/w zagadnień działalności gospodarczej, a jej celem jest zaangażowanie Izby w projekty komercyjne (gł. telewizyjne) forsowane przez wąską grupę członków, a także (niejako „przy okazji") poddanie projektów KIKE realizowanych dotąd w sposób rozproszony - w grupach roboczych i lokalnych kooperacjach – centralnemu, 1-osobowemu zarządzaniu. Obydwie dyskusje - choć prowadzone równolegle - dotyczą jednak (co ważne i trzeba o tym pamiętać) innego typu problemów, działań i postulatów.

Spór w drugim z w/w punktów zaognił się w momencie, w którym lider tych postulatów postanowił „eskalować" swoje roszczenia dążąc de facto do przejęcia pełni władzy w Izbie poprzez rozwiązanie grup roboczych, zastąpienie „działaczy" zatrudnianymi przez siebie pracownikami, a także wprowadzenie 1-2 osobowego Zarządu i wymianę Komisji Rewizyjnej na „bardziej współpracujący skład". Wspomniana „eskalacja" (termin wykorzystywany przez lidera zmian) objęła w ciągu kilku miesięcy liczne negatywne publikacje na temat Izby, realizowanych przez nią projektów i osób funkcyjnych oraz „działaczy" lokalnych, a także rosnącą liczbę negatywnych informacji umieszczanych na forach internetowych, w korespondencji mailowej i analogowej, a także przekazywanych w czasie rozmów telefonicznych i organizowanych spotkań. Niestety, w pewnym sensie największym problemem tej sytuacji był fakt, iż działania te prowadził współzałożyciel i pierwszy prezes, a później wiceprezes Izby.

W związku z „eskalacją" – przez kilka miesięcy prowadzone były wewnątrz KIKE konsultacje, czynności kontrolne, próby dyskusji o zgłaszanych postulatach i wreszcie mediacji. Niestety, ich jedynym skutkiem było zwiększenie ilości negatywnych wydarzeń, opublikowanie założeń powołania nowej izby o roboczej nazwie KIKE2 lub PIOT (Polska Izba Operatorów Telekomunikacyjnych) wraz z koncepcją „przejęcia" członków i projektów KIKE, a także „eskalacja" działań poza Izbę, których cel został określony jasno na posiedzeniu Zarządu w sierpniu br.: „usunąć was wszystkich".

Wzrosła też liczba działaniach naruszających reguły kompetencyjne i statut Izby. Nieskuteczność wewnętrznego dialogu, a także z rosnąca lawinowo liczbą publicznych, negatywnych wystąpień spowodowała zwołanie posiedzenia zarządu i Komisji Rewizyjnej Izby, w efekcie którego doszło do usunięcia z Izby pana Arkadiusza Bindera – autora w/w działań. Ostatnia próba porozumienia w czasie tego spotkania nie przyniosła skutku.

Skąd taka decyzja? Obowiązkiem zarządów, czy organów nadzoru dowolnych podmiotów prawnych, jest zapewnienie możliwości funkcjonowania oraz reagowanie adekwatnie do wydarzeń i obowiązujących regulacji. Nie inaczej powinno się dziać w przypadku skrajnych naruszeń interesów podmiotu oraz zagrożenia jego integralności. Nie ma przy tym znaczenia, czy chodzi o spółkę giełdową, czy stowarzyszenie. Istotny jest charakter zdarzeń i adekwatność podejmowanych działań. Nie jest moim celem opisywanie w tym miejscu wyczerpującej listy wydarzeń i zarzutów, którymi musiał zająć się zarząd oraz komisja rewizyjna. Decyzje izbowych organów podlegają bowiem ocenie członków. I spotkania informacyjno-techniczne są miejscem, w którym omawiane są również konkretne problemy, decyzje i wydarzenia dotyczące tej konkretnej sprawy. To właśnie te spotkania miały w ostatnich tygodniach priorytet. A kolejne odbędą się w październiku. W listopadzie zaś, przy okazji Konferencji KIKE, odbędzie się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie, którego cele udało się wypracować w czasie ostatniego wrześniowego spotkania technicznego. KIKE konsekwentnie nie komentuje publicznie wypowiedzi i publikacji Arkadiusza Bindera z czasów zarówno sprzed jego usunięcia z Izby, jak i późniejszych. Miejscem rozmów na ten temat jest Izba.

Bezpośrednim i tak naprawdę jedynym powodem niniejszej wypowiedzi dla rpkom.pl była publikacja artykułu KIKE w kryzysie, który ukazał się w portalu na początku września. Pojawiły się w nim m.in. dwie tezy sugerujące, iż sednem sporu może być konflikt personalny lub interesy biznesowe. Tymczasem sednem problemu stała się kompletnie rozbieżna wizja, co do sposobów zarządzania Izbą oraz jej dorobkiem, próba zawłaszczenia projektów, a także ewidentny konflikt dotyczący przestrzeni i środków, przy pomocy których mogą być toczone dyskusje o Izbie. Właściwym miejscem takiej dyskusji jest bowiem Walne Zgromadzenie organizacji i wewnętrzne fora, a nie media, czy publiczne strony WWW i mailingi podszywające się pod domenę KIKE. Niestety lektura artykułu pozostawia wrażenie właśnie sporu personalnego z finansami w tle i tezami o „duszeniu rebelii". Nic bardziej mylnego. Projekty KIKE mają się dobrze i działają sprawnie, zaś dyskusje o funkcjonowaniu Izby w praktyce dominują rozmowy i spotkania techniczne. Wypowiedzi i polemiki wobec niemal każdego adwersarza autorstwa byłego już Wiceprezesa dostępne są w tak licznych miejscach w sieci, iż coraz więcej osób (również spoza KIKE) wyrabiając sobie własne zdanie na ten temat, skupia się po prostu na przyszłych wyzwaniach stojących przez Izbą i rynkiem IT. A dyskusje o samym sporze – po prostu gasną.

KIKE broni się bowiem swoim dorobkiem i wypracowanymi przez lata zasadami działania oraz kooperacji. A największym zyskiem z kilkumiesięcznych dyskusji na różne tematy organizacyjne jest ponowny wzrost zaangażowania członków i identyfikacji z Izbą. To bardzo dobry kapitał potrzebny do pchnięcia Izby na nowe tory w nadchodzących latach. A przed nami mnóstwo wyzwań, do których należą nie tylko nowe projekty, ale także organizacja biura i zaplecza KIKE w Warszawie, a także przebudowa części systemów informatycznych oraz wdrożenie nowych zasad planowania budżetu, uwzględniających postulaty członków Izby. Przed nami pracowita jesień i dużo dobrych informacji.

Liczy się news

News powinien być alarmujący. Powinien przykuwać uwagę... najlepiej już w nagłówku jakimś dramatem. Faktycznym lub domniemanym. Bo mocny tytuł sprzedaje treść. A Kryzys w KIKE, to jak najbardziej krótki, zwarty i mocny tytuł. Jeśli jeszcze w treści pojawia się konflikt personalny i pieniądze, to zamiast informacji – otrzymujemy klasyczną prostą sztampę. Aż zęby bolą.

Tymczasem rpkom.pl jest wieloletnim partnerem medialnym KIKE mającym dużo  informacji o projektach i działaniach Izby. Rozumiejąc informacyjny cel napisania o jednym z izbowych problemów trudno jednak przejść obojętnie wobec obserwacji, iż artykuł ten stosując właśnie sztampę jedynie bardziej skomplikował zewnętrzne relacje Izby niczego niestety nie wyjaśniając.

W efekcie rośnie liczba sprostowań i odpowiedzi na pytania o to „co się u Was dzieje"... ale news poszedł szeroko w Polskę, a sprostowań prawie nikt nie czyta.

Piotr Marciniak

, przewodniczący Komisji Rewizyjnej KIKE

Jest współwłaścicielem firmy TPnets.com, która administruje łódzką siecią telekomunikacyjną MNC.pl. Współtwórca Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, łódzkiego konsorcjum firm ISP, węzła LIX, platformy ThePhone oraz kilku projektów IT na poziomie ogólnopolskim. Zdeklarowany zwolennik partnerskiego modelu kooperacji lokalnych ISP. We współpracy międzyoperatorskiej łączy zagadnienia prawnicze z praktyką operatora sieci. W KIKE pełni funkcję Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej. Jest współtwórcą i uczestnikiem działań Grupy Roboczej ds. kontaktów z Administracją Publiczną oraz Grupy Roboczej Taniej Łącze. Prywatnie – zapalony nurek i podróżnik.

Zbyt duże słowa? Nie, jeśli zechce się poświęcić Izbie nieco czasu potrzebnego na jej zrozumienie. Bo Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej jest bezsprzecznie fenomenem. Jest organizacją zrzeszającą przedsiębiorców działających na trudnym rynku telekomunikacyjnym w przestrzeni, która jeszcze 3-4 lata temu „wymykała się" oficjalnym statystykom i publicznym planom. Jest też inicjatywą całkowicie oddolną – wynikającą z potrzeby porozumienia i współpracy z innymi ISP. Jest wreszcie organizacją zrzeszającą podmioty, których nikt nigdy nie tylko nie zrzeszał, ale i zrzeszać tak naprawdę nie chciał... Bo nieobecność w przestrzeni publicznej lokalnych ISP postrzeganych jako „trzepaki" – była w zasadzie wszystkim na rękę.

Pozostało 96% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy