Od ostatniego tygodnia grudnia kruszec – licząc w naszej walucie – znów drożeje.
– Na 160 walut światowych złoto pozwoliło zarobić w zeszłym roku w ponad 150 przypadkach. Ubiegły rok był dość łaskawy dla rynku akcji, co sprawiło odpływ znacznych aktywów o nastawieniu spekulacyjnym, niezainteresowanych jednocyfrowymi stopami zwrotu na złocie – komentuje Piotr Wojda, wiceprezes Mennicy Wrocławskiej. Jaka rysuje się przyszłość? Nasi rozmówcy obstawiają wzrost notowań. Na rynku nie brakuje hurraoptymistycznych prognoz. Peter Schiff, szef Euro Pacific Capital, który wsławił się przewidzeniem ostatniego kryzysu, niedawno stwierdził, że 5000 dol. za uncję jest realne, jeśli jedynym remedium na kłopoty Ameryki będzie dodruk dolara.
Pomocna dla inwestorów może być prognoza przygotowana przez agencję Bloomberg na podstawie ankiety wśród ponad 20 analityków i specjalistów z rynku surowców. Średnia oczekiwań, jeśli chodzi o cenę uncji złota w 2013 r., to 1849 dol. Oceny są jednak mocno zróżnicowane – widełki są rozpięte między 1661 a 2113 dol. Analitycy spodziewają się, że średnia cena będzie w tym roku rosła z kwartału na kwartał (patrz wykres). Najwięksi optymiści liczą na zwyżkę kursu do 2300 dol. w II półroczu, pesymiści oczekują spadku do 1460 dol. w IV kw.
Jeśli uwzględnić oczekiwania analityków, że w 2013 r. średni kurs złota wyniesie 1849 dol. za uncję, a za dolara zapłacimy w tym roku średnio 3,24 zł – średni kurs złota można prognozować na niemal 6000 zł za uncję. Byłby to rekord.
Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ
Główne zalety inwestowania w złoto w formie fizycznej są takie, że mamy ten surowiec realnie oraz że możemy go zbyć praktycznie w dowolnym czasie i miejscu na świecie. Minusem jest natomiast konieczność przechowywania i ubezpieczenia, co może oznaczać kolejne koszty. Inwestowanie w złoto w formie fizycznej jest najczęściej długoterminową lokatą kapitału. Aby nie narażać się na zbyt duże ryzyko, przeciętny inwestor indywidualny nie powinien lokować na tym rynku całego swojego kapitału, lecz tylko kilka procent oszczędności. Ważnym czynnikiem wpływającym na notowania złota jest wartość dolara amerykańskiego, bo to właśnie w tej walucie na ogół wyrażana jest cena tego kruszcu. Gdy dolar jest słaby, to wywiera presję na wzrost notowań złota.
Nasz rynek dopiero raczkuje
Sprzedaż złota inwestycyjnego rośnie w Polsce z roku na rok, jednak jest wciąż niewielka w zestawieniu z najbardziej rozwiniętymi rynkami na świecie. Z raportu World Gold Council za trzeci kwartał ubiegłego roku wynika, że w Europie przodują Niemcy i Szwajcarzy. W tym okresie sprzedano tam odpowiednio 29 i 17 t sztabek i monet bulionowych. W 2011 roku sprzedaż złota inwestycyjnego w Niemczech wyniosła prawie 160 ton. W Polsce moda na kupowanie sztabek rozpoczęła się niedługo po wybuchu kryzysu. W 2009 r. rynek był szacowany na ok. 500 kg, zaś w 2013, a więc po zaledwie kilku latach, dystrybutorzy oczekują dziesięć razy tyle. Notabene na fali gorączki złota jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać spółki handlujące kruszcem – wiele z nich z „mennicą" w nazwie. Zainteresowanie Polaków szlachetnym metalem wykorzystali także twórcy Amber Gold – firmy oferującej lokaty rzekomo zabezpieczone złotem. Dystrybutorzy sztabek obawiali się, że afera nadweręży zaufanie Polaków do kruszcu, jednak stało się odwrotnie – zwiększyło się zainteresowanie posiadaniem złota w fizycznej postaci. Rozważając zakup złota, należy pamiętać, że to inwestycja długoterminowa. Rynek wtórny nie jest szczególnie płynny, a dystrybutorzy – choć gwarantują odkupienie sztabek w każdym momencie – naliczają za to słone opłaty. Przykładowo za stugramową sztabkę Kowalski zapłaciłby wczoraj w Mennicy Polskiej 17 516 zł. Gdyby w tym samym momencie chciał ją sprzedać, uzyskałby od spółki 16 281 zł. Zatem aby tylko wyjść na zero, inwestor musiałby poczekać na wzrost kursu złota – w naszej walucie – o nieco ponad 7 proc.