Zaskakujące rynek przejęcie w branży? Radykalna zmiana strategii wprowadzona przez zagranicznego właściciela? Konsolidacja spółek zależnych? Wszystko to sygnał dla fachowców od outplacementu, że szykują się nowe zlecenia.
O outplacemencie czyli tzw. zwolnieniami monitorowanymi albo systemem łagodnych zwolnień, zrobiło się w Polsce głośno w połowie lat 90. Wtedy zagraniczni inwestorzy, przejmując krajowe firmy, z reguły zaczynali od dużych cięć zatrudnienia.
Wraz z restrukturyzacją prywatyzowanych spółek rozwijał się w Polsce rynek usług wsparcia dla zwalnianych pracowników. Wydawać by się mogło, że teraz, przy problemach wielu przedsiębiorstw z pozyskaniem rąk do pracy, firmy zajmujące się outplacementem, będą musiały zawiesić swój biznes na kilka lat. Nic bardziej mylnego.
Wartość rynku, wycenianego teraz na 40 – 60 mln zł rocznie, systematycznie rośnie. Wprawdzie skończył się już czas dużych, grupowych zwolnień, ale nie brakuje mniejszych, często indywidualnych zleceń skierowanych na wsparcie średniej i wyższej kadry kierowniczej.
– Outplacement to nie tylko wielkie zwolnienia grupowe. To jedna ze strategii budowania wizerunku pracodawcy i radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w firmach – wyjaśnia Kazimierz Sedlak, prezes firmy Sedlak & Sedlak Personnel Consulting. —— W ubiegłym roku przeprowadziliśmy 12 projektów outplacementu. W tym liczba zapytań klientów wzrosła o połowę – mówi Roma Zgłobik z Randstad Polska.