Przedstawiciele Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego i resortu finansów ocenią wagę sygnałów docierających ze świata. Jak podkreślił jednak wczoraj minister finansów Jacek Rostowski, Polsce nic nie grozi.
– Nasza gospodarka jest szczególnie odporna na negatywny wpływ światowego kryzysu – podkreślił Rostowski. – Jesteśmy jednym z trzech krajów, obok Finlandii i Słowacji, najlepiej przygotowanym na trudne warunki – dodał.Minister uważa, że na naszą korzyść działa m.in. stosunkowo szybki wzrost gospodarczy oraz wysoki poziom równowagi makroekonomicznej. – Mamy niski poziom deficytu finansów publicznych i deficytu na rachunku obrotów bieżących. Z kolei spowolnienie na świecie i taniejące surowce sprawią, że łatwiej nam będzie spełnić kryterium inflacyjne. To zaś pomoże nam w wypełnieniu kryteriów z Maastricht i ułatwi przyjęcie euro.
4,8 proc. wyniesie według szacunków rządu wzrost PKB w 2009 r.
Rostowski wykluczył jakąkolwiek ingerencję państwa w gospodarce. – Od dawna są jednak opracowane procedury, które w razie jakichkolwiek nieprawidłowości, np. w przepływie gotówki pomiędzy bankami, automatycznie uruchamia bank centralny. Na razie nic takiego nie ma miejsca.
W podobnym tonie wypowiadał się ekonomista BCC Stanisław Gomułka. – Kryzys jest ograniczony do sektora finansowego i nie dotknął jeszcze realnej gospodarki amerykańskiej – zapewnił. – Być może dlatego Kongres nie zdecydował się wyasygnować setek miliardów dolarów z pieniędzy podatników, aby wpompować je w jeden sektor. Profesor dodał, że stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych nadal jest stosunkowo niska. – Jest pytanie, co zrobi teraz amerykański bank centralny. Niedobrze jest, jeżeli instytucje finansowe, w tym banki, nie mają do siebie zaufania. Kiedy go brakuje, rynkowe stopy procentowe idą w górę. To może spowodować rzeczywiście pojawienie się głębokiego kryzysu w całej gospodarce – głównie w Stanach Zjednoczonych, a potem w Europie – twierdzi Gomułka.