Na 200 mld euro Komisja Europejska oszacowała koszty ratowania unijnej gospodarki przed popadnięciem w długotrwały kryzys. Z tego 170 mld euro miałyby, według przedstawionego w ubiegłym tygodniu planu Brukseli, wyłożyć państwa członkowskie ze swoich narodowych budżetów. Wczoraj po raz pierwszy o pakiecie dyskutowali ministrowie finansów i ostrożnie go pochwalili. Ale co do szczegółów, czyli kto i jaką sumę miałby wpompować w swoją gospodarkę, na razie zgody nie ma.
Wiadomo już jednak, że mniejsza będzie kwota pakietu w tej części, która ma pochodzić z unijnego budżetu: zamiast 30 będzie to 25 mld euro. M.in. za sprawą Polski kilka krajów zablokowało pomysł Komisji, aby 5 mld euro niewykorzystanych środków przeznaczyć na wspólne inwestycje w infrastrukturę energetyczną i internetową. – My się na to nie zgodziliśmy z powodów ewidentnych: interesu polskich rolników – powiedział po spotkaniu minister finansów Jacek Rostowski. Bo zaoszczędzone pieniądze miały pochodzić z tej przegródki budżetu, która finansuje rolnictwo.
Komisja Europejska ma nadzieję, że dostanie polityczne poparcie dla swojego pakietu na unijnym szczycie 11 – 12 grudnia. Wtedy w szczegółach mogłaby pracować z krajami członkowskimi nad zawartością planów narodowych: ile pieniędzy i w postaci jakich instrumentów podatkowych mogłyby one wyłożyć.
Wczoraj Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji, obiecała też ministrom, że Komisja przygotuje tymczasowe zasady akceptowania pomocy publicznej. Według niej elastyczne podejście do planów ratowania banków przyniosło rezultaty, dlatego Komisja zamierza łagodniej traktować rządowe plany wspierania branż.