Adam Opel AG otrzymał już finansowe wsparcie od rządu hiszpańskiego, a od Niemiec oczekuje 4,2 mld dol. (3,3 mld euro). Niemiecki rząd nie mówi „nie”, ale domaga się od koncernu drobiazgowego planu ratunkowego i gwarancji, że jeśli ostatecznie pieniądze zostaną Oplowi przekazane, nie znajdą się automatycznie na kontach GM.
– Jeśli nie otrzymamy tego wsparcia, nasza sytuacja będzie wyjątkowo trudna. Nie zawaham się nawet użyć słowa „bankructwo” – ostrzegł prezes GM Europe Carl Peter Forster. Zdaniem niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Wolfganga Schaüblego upadek w przypadku tego koncernu byłby najlepszym rozwiązaniem. – To rozsądniejsze niż przejęcie przez państwo – twierdzi.
[srodtytul]Lepiej osobno niż razem [/srodtytul]
GM otrzymał już od rządu USA wsparcie w wysokości 13,4 mld dol. i chce dalszych 30 mld. Jako gwarancje do niedawna największy koncern samochodowy świata przekazał amerykańskim władzom należące do niego patenty, których dotychczas użyczał Oplowi. GM ma nadzieję, że kiedyś, w przyszłości, gdy jego sytuacja finansowa się poprawi, będzie go stać na ich odkupienie.
Z niemieckiej perspektywy wygląda to nieco inaczej. – Opel nie jest już nawet właścicielem żadnej ze swoich fabryk, także tej w Gliwicach – ujawnił w piątek anonimowo przedstawiciel niemieckiego rządu. W fabrykach europejskiego GM pracuje dzisiaj 76 tys. osób. Niemieccy związkowcy uważają, że najlepszym wyjściem dla europejskich filii GM (oprócz Opla jest także brytyjski Vauxhall) byłoby uniezależnienie się od firmy matki. – Nie widzę wspólnej przyszłości dla Opla i GM – powiedział „Rz” przewodniczący związków zawodowych w Oplu Klaus Franz.