Kupowanie i umarzanie jednostek funduszy inwestycyjnych ma w sobie element loterii. Inwestor, składając zlecenie, zna bieżącą wartość jednostki; może ją sprawdzić np. na stronie internetowej towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI). Jednak jego transakcja zostanie zrealizowana kilka dni później. I to po kursie obowiązującym w dniu rozliczenia, a nie w dniu złożenia dyspozycji.
Co gorsza, trudno jest przewidzieć, kiedy to dokładnie nastąpi. Ustawa o funduszach inwestycyjnych nakazuje tylko, by w statucie funduszu był określony maksymalny termin oczekiwania na realizację dyspozycji kupna jednostek (liczony od momentu dokonania wpłaty przez klienta) i umorzenia (liczony od momentu złożenia dyspozycji). Przewidziane w przepisach maksimum to siedem dni. I właśnie taki termin jest normą w statutach funduszy. Dodatkowo pojawia się przy nim zastrzeżenie, że oczekiwanie może się wydłużyć w wyniku okoliczności, na które fundusz nie ma wpływu, i za które nie odpowiada.
Przy takiej zmienności, jaką obserwujemy od miesięcy na giełdach, tygodniowe oczekiwanie na realizację zlecenia może mieć ogromny wpływ na rezultat inwestowania. Przykładów, że w ciągu tygodnia ceny na giełdzie mogą się zmienić nawet o kilkanaście procent, nie trzeba długo szukać. Na przykład 18 marca na zamknięciu sesji na warszawskiej giełdzie wartość WIG20 wynosiła 1453 punkty. Tydzień później, 25 marca, ten sam indeks był wart 1633 punkty, czyli ponad 12 proc. więcej. Ruchy w dół bywały jeszcze gwałtowniejsze. Pomiędzy 10 a 17 lutego WIG20 spadł o więcej niż 16 proc.
Widać więc, że w zależności od tego, czy fundusz przetworzy zlecenie błyskawicznie, czy wykorzysta cały ustawowy termin, klient może w skrajnym przypadku zyskać lub stracić nawet kilkanaście procent. Na takie ryzyko narażeni są przede wszystkim klienci funduszy akcyjnych mających w portfelach najwięcej akcji; ich notowania są szczególnie wrażliwe na ruchy na giełdzie.
Pocieszające jest jedynie to, że tydzień to maksymalny okres oczekiwania. W praktyce na realizację zlecenia czeka się krócej, najczęściej dwa, trzy dni robocze. I to niezależnie od tego, czy dyspozycja jest składana w tradycyjny sposób w punkcie obsługi klienta czy przez kanały elektronicznie.