Jednym z powodów mogły być cięcia stóp procentowych (ale skąd wtedy umocnienie czeskiej korony?). Innym – wysoki popyt na waluty, związany z ekspozycją przedsiębiorstw oraz osób fizycznych (ale jak wtedy wytłumaczyć umocnienie forinta?). Niezależnie od przyczyn wygląda na to, że lepsze nastroje powróciły na rynek walutowy w Polsce, choć oczywiście nie musi to oznaczać początku długoterminowego trendu, zwłaszcza biorąc pod uwagę utrzymujące się na wysokim poziomie zobowiązania w walutach obcych.

Kilka istotnych czynników jednak się ostatnio zmieniło, i to na lepsze. Po pierwsze Europejski Bank Centralny wstrzyknął ponad 400 mld euro do systemu bankowego. Wydaje się, że wiadomości tej nie poświęcono wystarczająco dużo miejsca w serwisach informacyjnych, choć przecież dostarczenie płynności do systemu bankowego strefy euro ma wszelkie szanse, żeby pomóc w dostępie do wspólnej waluty również w tych krajach Unii, które euro jeszcze nie przyjęły. Po drugie szwajcarski bank centralny utrzymuje swoją determinację i sukcesywnie interweniuje, żeby osłabić franka, co bezpośrednio przekłada się na raty kredytów hipotecznych w Polsce czy na Węgrzech. Po trzecie kilka dni temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy zatwierdził pierwszą w historii emisję obligacji. Jest to o tyle istotne, że jest dalece prawdopodobne, iż rola Funduszu jeszcze się nie wyczerpała i że jego stabilizująca funkcja będzie wymagana. A to wymaga odpowiednich środków.

Na to wszystko nakłada się dość głęboki spadek zmienności oczekiwanej przez inwestorów na rynkach walutowych, co ułatwia zarządzanie przepływami pieniężnymi i przyczynia się do lepszych nastrojów. Ale pamiętajmy, że z podobnym spadkiem mieliśmy do czynienia w pierwszej połowie 2008 r., co pokazuje, iż interpretacja tego czynnika może być dość problematyczna.

Kluczowym czynnikiem będzie teraz zachowanie światowych giełd, co może niepokoić w świetle ostatnich bardzo słabych danych z rynku pracy w USA. Jednak miniony tydzień na rynku złotego sugeruje, że lepsze nastroje mogą się utrzymać przez co najmniej kilka dni.

[i]Bartosz Pawłowski - strateg BNP Paribas w Londynie[/i]