Wbrew wszelkim zaklęciom stosowanym przez większość giełdowych analityków długo wyczekiwana korekta nie przyszła na światowe rynki akcji. Amerykańskie indeksy zanotowały nowe tegoroczne rekordy, a akcje z rynków wschodzących rosły jeszcze mocniej. Pomagały im m.in. drożejące surowce. Cena ropy naftowej ustanowiła nowe tegoroczne maksimum. A przez moment zwyżka ropy miała nawet 10-proc. wymiar w skali tygodnia, chociaż fundamentalna sytuacja światowej gospodarki nie wskazuje na tak silne ożywienie popytu na ropę.
Wzrost na giełdach napędzają m.in. napływy do funduszy inwestycyjnych. Tylko w minionym tygodniu na giełdy rynków wschodzących popłynęło 2,1 mld dolarów. Nie bez znaczenia jest też aktywność największych światowych banków. Dobre wyniki za trzeci kwartał czołowych banków inwestycyjnych, takich jak JP Morgan czy Goldman Sachs, to efekt zyskownych transakcji na rynkach finansowych na ich własny rachunek, a nie klasycznej działalności bankowej. W efekcie indeks MSCI pokazujący zachowanie na 22 giełdach wschodzących zyskał 72 proc. w tym roku i znalazł się na najwyższym poziomie od 14 miesięcy.
Jednak doskonała dziewięciosesyjna seria wzrostowa (najdłuższa od czterech lat) została przerwana w piątek, kiedy popsuły się nastroje na światowych giełdach. Najmocniej – w Turcji. Tam na ostatniej w tygodniu sesji indeks ISE100 stracił niemal 2,5 proc. Spadek wywołała informacja, że tamtejszy Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż stawka podatku od zysków kapitałowych ma być równa dla inwestorów lokalnych i zagranicznych. Do tej pory ci ostatni byli w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ dla nich stawka podatku wynosiła zero. Gracze lokalni byli obciążeni 10-proc. podatkiem. Ta informacja wprowadziła również nerwowość na tureckim rynku długu.