Warto zadać pytanie, dlaczego inwestorzy uważają, że prawdopodobieństwo upadku niektórych krajów jest większe niż innych. I czy mogą mieć jakieś zastrzeżenia do Polski?
Dlaczego np. tyle się mówi o nieufności wobec Hiszpanii, której dług publiczny nieznacznie przekracza 50 proc. PKB, a większych obaw nie wzbudza na razie Japonia, której dług sięga niemal 200 proc. PKB? Otóż w Hiszpanii ogromne jest zadłużenie sektora prywatnego. Dług zagraniczny tego kraju przekracza 170 proc. PKB. Sami Hiszpanie zaś generują małe oszczędności – ich ogólne zobowiązania netto wobec zagranicy sięgają niemal 100 proc. PKB. Jeżeli ktoś potężnie się zadłuża, a jednocześnie sam niewiele oszczędza, może wzbudzać nieufność.
W Japonii tymczasem zadłużenie publiczne jest niemal w całości finansowane przez oszczędności krajowych firm i konsumentów. Co więcej, japońskie oszczędności płyną również do USA i Europy, gdzie lokowane są w obligacjach skarbowych i korporacyjnych. Japonia jako kraj jest kredytodawcą, a nie kredytobiorcą – aktywa zagraniczne netto przekraczają tam 50 proc. PKB.
W połowie drogi – finansowo, a nie geograficznie – między Hiszpanią a Japonią znajdują się Włochy. Państwo o potężnym zadłużeniu publicznym (130 proc. PKB) i zagranicznym (110 proc. PKB), ale jednocześnie kraj, gdzie sektor prywatny oszczędza więcej niż w Hiszpanii. Problem w tym, że Włochy zmagają się z potężnymi problemami strukturalnymi i w średnim terminie są pierwszym kandydatem do pozostania czarną owcą Europy.
Jak na tym tle wygląda Polska? W Polsce zadłużenie publiczne wynosi 50 proc. PKB, zadłużenie zagraniczne – 60 proc. PKB. Na podobnym poziomie znajdują się zobowiązania netto wobec zagranicy. W przeciwieństwie do Hiszpanii zadłużenie Polaków nie jest zatem nieracjonalnie wysokie, w przeciwieństwie do Włoch Polska posiada silny potencjał wzrostu gospodarczego. Na razie jesteśmy bezpieczni. Warto jednak zwrócić uwagę, że niektóre banki (np. Credit Suisse) już umieszczają Polskę na liście państw potencjalnie zagrożonych turbulencjami. Polska posiada własną walutę, co zwiększa ryzyko kursowe dla inwestorów. Powodów do strachu nie ma, ale są powody do powściągliwości w optymizmie.