Kilkanaście minut po otwarciu WIG20 zyskiwał 1,7 proc., a obejmujący większość spółek WIG 1,5 proc. Takie zwyżki nie wystarczają wprawdzie do odrobienia wszystkich wczorajszych strat, oddalają jednak ryzyko zejścia przez indeksy poniżej dołków z lutego i ustanowienia tegorocznych minimów.

Podobnie zachowują się dziś giełdy zachodnioeuropejskie, które też wyraźnie zyskują. Wcześniej na plusie sesję skończyły rynki azjatyckie. W Japonii Nikkei 225 wzrósł o 0,66 proc., a Hang Seng w Hongkongu 1 proc.

Poprawa nastrojów sprzyja też złotemu, choć jego umocnienie jest symboliczne. Z rana za euro płacono 4,11 zł, potem już prawie 4 gr więcej. Wczoraj kurs sięgał nawet 4,17 zł. Dolar kosztuje 3,38 zł, przy wczorajszym szczycie na poziomie 3,42 zł i około 3,39 zł pod wieczór.

Dzisiejsze zachowanie światowych indeksów to m.in. pochodna drugiej części wczorajszej sesji w Nowym Jorku. Tamtejsze wskaźniki podniosły się z głębokich strat - S&P 500 był już 3,1 proc. na minusie, a ostatecznie zyskał 0,04 proc. Według analityków w drugiej połowie sesji pojawił się popyt inwestorów, którzy postanowili wykorzystać wcześniejszą przecenę do tanich zakupów. Uznali oni, że groźba wojna koreańskiej czy problemy banków w Hiszpanii to nie są na tyle istotne zagrożenia, żeby miały przesłaniać wciąż obserwowaną przecież poprawę koniunktury w gospodarce USA.

Wśród największych spółek na naszej giełdzie sporo drożeją dziś m.in. papiery TVN, Asseco Poland, BRE Banku i PZU.