Nie tylko autorom, wydawcom, ale i czytelnikom mogło się ostatnio wydawać, że cierpią na rozdwojenie jaźni. Od lat miłośnicy książek przyzwyczajeni byli do targów książki w maju. Przyciągały wielu wydawców, także z zagranicy, pisarzy podpisujących przy tej okazji książki oraz kilkadziesiąt tysięcy gości. Wszystko z hukiem skończyło się w tym roku. A to, co teraz dzieje się w branży, trudno określić innym słowem niż wojna, i to wcale nie podjazdowa.
Tydzień przed 55. edycją Międzynarodowych Targów Książki (MTK), której start zaplanowano na 11 maja, w Warszawie odbyła się konkurencyjna impreza pod nazwą Warszawskie Targi Książki (WTK). Stoją za nią powstała dopiero w marcu spółka Targi Książki, założona przez grupę wydawców, oraz Murator Expo należący do imperium znanego biznesmena Zbigniewa Benbenka (właściciela holdingu ZPR, do którego należą m.in. gazeta i wydawnictwo „Murator”, „Super Express” oraz Radio Eska).
W ubiegłym roku MTK miały 52 tys. zwiedzających, w tym było ich 36,5 tys. Z kolei pierwsza edycja konkurencyjnej imprezy przyciągnęła ponad 27,8 tys. gości. Łączny wynik jest więc niezły, jednak w branży wydawniczej dawno atmosfera nie była tak napięta.
Wielu czytelników naprawdę nie wiedziało, na jakie targi idzie – obydwie imprezy w podobny sposób się promowały, odbyły się tak samo w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki. Wiele osób na forach internetowych nie kryło oburzenia. Dwie edycje targów traktowali również jako zamach na swoje kieszenie: – Jeśli ktoś się nie zorientował, że te, które odbyły się pierwsze, to nie te tradycyjne, co rok odbywające się targi międzynarodowe, to musiał po raz drugi płacić za bilet – pisał jeden z internautów.
Zagubieni byli również wydawcy z zagranicy i autorzy. Wielu pomyliło imprezy, na których mieli poumawiane spotkania. W końcu od lat majowe święto książki odbywa się przecież tylko raz. Na szeroką skalę ruszyły próby odciągnięcia autorów od konkurencji.