Potencjalny zysk, ale nie bez ryzyka

Na emisjach z prawem poboru można nieźle zarobić, ale pod warunkiem, że wyłoży się dużo gotówki, będzie wysokie dyskonto i sporo zapominalskich

Aktualizacja: 25.06.2010 08:30 Publikacja: 24.06.2010 01:10

Potencjalny zysk, ale nie bez ryzyka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Emisje z prawem poboru rządzą się swoimi prawami. Kto nie pilnuje terminów lub zwyczajnie zapomni, że spółka przeprowadza taką operację, traci.

[b][link=http://rzeczpospolita.pl/pieniadze/dd2.pdf]Zobacz ile można zarobić na emisjach z prawem poboru[/link][/b]

Zyskują – czasami niemało – ci, którzy polują na nieobjęte akcje. Dlatego redukcje zapisów na papiery nowych emisji z prawem poboru nieobjęte w pierwszym terminie często przekraczają 99 proc. Z naszych danych wynika, że na takich operacjach można zarobić średnio kilkadziesiąt procent. W przypadku akcji Boryszewa zysk sięgnął aż 1800 proc.

Jak zwykle jednak diabeł tkwi w szczegółach. Przy tak dużych redukcjach, by zyski dało się odczuć, potrzebne jest zaangażowanie sporych pieniędzy. Jeśli inwestujemy swoje oszczędności, niebezpieczeństwo straty jest niewielkie. Ale gdy na ten cel pożyczamy pieniądze, możemy się rozczarować.

Załóżmy, że mieliśmy 10 tys. zł własnych środków i przeznaczaliśmy je na zakup akcji spółek, które w ostatnim czasie przeprowadzały emisje z prawem poboru.

Dysponując takimi pieniędzmi, na emisji spółki Gant zarobilibyśmy nominalnie ok. 200 zł, a w przypadku emisji akcji Banku Millennium tylko 24 zł. Po odjęciu od tego podatku i prowizji maklerskich zyski byłyby jeszcze niższe. Chyba większość inwestorów uznałaby takie operacje za nieopłacalne.

Może zatem warto pożyczyć pieniądze (lewarowanie zakupu)? Z naszych analiz wynika, że aby zarobić kilka tysięcy złotych, należy dysponować kwotą co najmniej 0,5 mln zł. Po odliczeniu kosztu kredytu na papierach wspomnianego Boryszewa moglibyśmy wtedy zarobić prawie 2,3 tys. zł, a na walorach Ganta 5,7 tys. zł. Ale w przypadku akcji Millennium dołożylibyśmy do interesu prawie 3 tys. zł.

To efekt rekordowej redukcji zapisów (ponad 99,4 proc.) i relatywnie niskiego dyskonta (różnica między ceną emisyjną a rynkową).

Marek Pokrywka, dyrektor działu operacyjnego w DM Boss, zauważa, że takie operacje były bardzo popularne, gdy emisje z prawem poboru przeprowadzały NFI. Wielu inwestorów mających akcje NFI nie zapisywało się na papiery nowych emisji, bo nie wiedziało, że należy to zrobić. Obecnie poziom edukacji jest dużo wyższy, a więc i pole do ewentualnego zarobku mniejsze. Inna sprawa, że teraz nikt nie sprzedaje nowych akcji po nominale, a to właśnie dyskonto decyduje o wysokości zysku.

Zasady składania zapisów są z reguły podobne. Akcjonariusze równolegle z zapisem podstawowym mogą złożyć dodatkowy na dowolną ilość akcji, jednak nie większą niż wielkość całej emisji. Podobnie jak zapis podstawowy również ten dodatkowy należy w całości opłacić. Następnie zarząd spółki przydziela akcje proporcjonalnie do wielkości zapisów.

Nadpłata jest zwracana inwestorom na rachunek; w praktyce trwa to kilka dni (nie dłużej niż dwa tygodnie). Zapisy dodatkowe mogą złożyć osoby, które w dniu prawa poboru miały przynajmniej jedną akcję danej spółki.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=c.adamczyk@rp.pl]c.adamczyk@rp.pl[/mail]

Emisje z prawem poboru rządzą się swoimi prawami. Kto nie pilnuje terminów lub zwyczajnie zapomni, że spółka przeprowadza taką operację, traci.

[b][link=http://rzeczpospolita.pl/pieniadze/dd2.pdf]Zobacz ile można zarobić na emisjach z prawem poboru[/link][/b]

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień