Indeks dużych spółek skończył dzień 0,18 proc. pod kreską, choć jeszcze w ostatnich chwilach przed zamknięciem wydawało się, że będzie na plusie (ok. 0,7 proc.), co było o tyle zaskakujące, że indeksy na Zachodzie spadały. Być może inwestorzy byli pod wrażeniem danych o wzroście polskiego PKB aż o 4,2 proc. w III kw. (rok do roku). Końcowy fixing przywrócił jednak “normalność”, sprowadzając WIG20 pod kreskę.

Ciekawy jest sposób, w jaki doszło do owych zawirowań w końcówce sesji. Mocno w dół poszły kursy takich firm, jak Asseco, BRE, KGHM, PGNiG, PKN i PKO BP, a w górę poszybowały notowania m.in. PGE i PZU. Operacjom tym towarzyszyły ogromne obroty – łącznie podczas całej sesji przekroczyły 4 mld zł. Te zawirowania to zapewne efekt zmian w składzie popularnego wśród zachodnich inwestorów indeksu MSCI Poland. Taniały akcje, które straciły na znaczeniu, drożały te zwiększające udział.

Wczorajsza zniżka sprawia, że WIG20 jeszcze bardziej się zbliżył do poziomu 2600 pkt, który dla części zwolenników analizy technicznej stanowi kluczowe wsparcie. Optymiści zakładają, że odbicie od niego umożliwiłoby zakończenie korekty spadkowej i pozwoliłoby z czasem na sięgnięcie po nowe rekordy hossy. Pesymiści zwracają uwagę, że przebicie wsparcia zapewne jeszcze bardziej przyspieszyłoby wyprzedaż akcji.

Kontynuacji korekty sprzyjają obawy o stan finansów peryferyjnych krajów strefy euro, które z Irlandii przenoszą się na znacznie większe państwa – Hiszpanię, a nawet Włochy.

Wczoraj obawy te górowały nad optymistycznymi informacjami z USA. Lepsze od oczekiwań okazały się aktywność w przemyśle w rejonie Chicago (wskaźnik PMI znalazł się najwyżej od siedmiu miesięcy) i nastroje konsumentów (wskaźnik Conference Board podskoczył do poziomu najwyższego od pięciu miesięcy). Główne indeksy za oceanem zamknęły się jednak na minusie - Dow Jones stracił 0,42 proc., S&P 500: 0,61 proc., a Nasdaq: 1,07 proc.