Ograniczenia w zawieraniu umów kredytowych na odległość wynikają z ustawy o kredycie konsumenckim. Dotyczą one np. linii kredytowej w koncie osobistym, pożyczki gotówkowej, kredytu zaciąganego kartą kredytową. Ustawa nakłada na banki obowiązek zawierania pisemnych umów o takie kredyty.
Dlatego większość instytucji wymaga od klientów złożenia podpisu na papierowym dokumencie. Zgodnie z prawem mógłby go zastąpić kwalifikowany podpis elektroniczny, jest on jednak mało popularny, głównie ze względu na wysokie koszty. Taka sytuacja bardzo utrudnia udzielanie szybkich kredytów przez Internet. Żeby podpisać umowę, klient musi przyjść do oddziału, ewentualnie poczekać na dokumenty przesłane tradycyjną pocztą (potem trzeba je jeszcze odesłać bankowi).
Pierwsze rozwiązanie jest szybsze, ale mniej wygodne, w drugim na przyznane pieniądze trzeba poczekać kilka – kilkanaście dni.
Banki radzą sobie z tym problemem w różny sposób. Czasami przyjmują, że jeśli klient w tradycyjny sposób podpisał umowę o korzystanie z e-bankowości, to wyraził też zgodę na to, by użycie loginu i hasła było wystarczającym potwierdzeniem każdej wydanej przez niego dyspozycji. Bank przesyła więc umowę kredytową w formie elektronicznej z prośbą o „podpisanie”jej w taki sam sposób, w jaki potwierdzane są np. dyspozycje przelewu.
Druga możliwość to podpisanie z dużym wyprzedzeniem, np. przy otwieraniu rachunku, tzw. ramowej umowy kredytowej. Pozwala to błyskawicznie sfinalizować umowę przez Internet, jeśli np. rok później klient dojdzie do wniosku, że chce skorzystać ze wstępnie przyznanego przez bank kredytu.