– Na niektóre lotniska nie mogę już patrzeć – śmieje się Zbigniew Płaza, szef polskiego oddziału firmy Neumann International, która specjalizuje się w rekrutacji kadry zarządzającej. Będąc też szefem Neumanna na Europę Centralną, spędza w samolotach 14 dni w roku. – A dojazdy na lotniska i oczekiwanie na połączenia zajmują drugie tyle – dodaje.
To więcej niż europejska średnia, która – według danych firmy badawczej Coleman Parkes – wynosi ponad 13 dni w roku, choć co dziesiąty z prezesów i dyrektorów spędza w delegacjach ponad pięć tygodni rocznie.
Twarzą w twarz
Wśród 400 uczestniczących w badaniu menedżerów z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Rosji co czwarty przyznał, że w zeszłym roku liczba jego służbowych wyjazdów wzrosła. I to pomimo że prawie dwie trzecie z nich regularnie korzysta z wideokonferencji, które często są bardziej efektywne niż realne podróże.
– Technologia, w tym wideokonferencje, owszem, pomaga, ale coraz szybsze i bardziej intensywne tempo w biznesie sprawia, że wyjazdów ciągle przybywa. Nawet jeśli bieżące, operacyjne sprawy można załatwiać zdalnie, to przy wprowadzaniu zmian, nowych rozwiązań niezbędne są spotkania twarzą w twarz – mówi Jacek Levernes, wiceprezes HP Global Business Services na region Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA). Ocenia, że 20 – 40 proc. czasu pracy spędza w służbowych podróżach.
Coraz częściej w takim trybie pracują też menedżerowie polskich firm. Jarosław Kopytek, współwłaściciel spółek Ferax (marka Gatta) i Wola, twierdzi, że ich dyrektorzy ds. handlu, marketingu czy IT spędzają w delegacjach w kraju i za granicą ok. 20 – 25 proc. swego czasu pracy. Podkreśla, że zagraniczne podróże służbowe nie są dziś zbytkiem, ale koniecznością, by poznawać nowe trendy, technologie i nowych kontrahentów.