Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej skomentowało raport "Morski wiatr kontra atom", który w ubiegłym tygodniu na zlecenie polskiego Greenpeace i Fundacji im. Heinricha Boella przygotował Instytut Energetyki Odnawialnej.
Według raportu Polska zamiast budować elektrownię jądrową o mocy 3 GW powinna zainwestować w elektrownie wiatrowe na Bałtyku o mocy 5,7 GW, które wyprodukują tyle samo energii, która będzie tańsza.
- Na razie zejdźmy na ziemię. Dosłownie i przenośni - farmy morskie są doskonałym kierunkiem rozwoju i przyszłością energetyki odnawialnej, ale nie możemy zapominać o bieżącym rozwoju siłowni wiatrowych na lądzie - apeluje Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Przypomina, że o ile morskie parki wiatrowe są nadal w fazie koncepcji, to na lądzie przyłącza się koleje farmy, a wiele projektów jest na ukończeniu. Doświadczenia niemieckie pokazują, że samo przygotowanie prawa energetycznego i przepisów do potrzeb farm na morzu trwa kilka lat. Tego typu instalacje są też znacznie bardziej kapitałochłonne.
- Farmy na morzu to właściwy kierunek rozwoju, ale wymaga on szeregu zmian, trudnych decyzji politycznych i finansowych. Dlatego oba kierunki - zarówno lądowe, jak i morskie farmy - powinny być aktywnie rozwijane - dodaje Krzysztof Prasałek.