Ekskluzywne partnerstwa medialno-telekomunikacyjne nie mają przyszłości

Współpraca firm medialnych i telekomunikacyjnych jest dobrym pomysłem, przy czym telekom musi pamiętać, że jego klienci chcą jak najwięcej, jak najlepszych treści, a medium, że powinno docierać do jak najszerszego audytorium. Jak mówi Stephane Richard, prezes France Telecom, firmy telekomunikacyjne mogą i powinny wspomagać media, ale FT nie interesują przejęcia tych podmiotów. Najwyżej mniejszościowe udziały. To dotyczy również TVN...

Publikacja: 29.07.2011 07:00

Ekskluzywne partnerstwa medialno-telekomunikacyjne nie mają przyszłości

Foto: ROL

Foto: SK?ODOWSKI KRZYSZTOF/FOTORZEPA

rpkom.pl: - Rok temu został pan prezesem France Telecom. Wiadomo, że kursu dużego statku nie da się zmienić jednym manewrem, ale czy pana zdaniem grupa zmieniła się od tamtej pory choć trochę? W jakich aspektach?

Stephane Richard, prezes France Telecom

: - Niedługo po tym, jak objąłem w lipcu 2010 r. stanowisko postawiłem sobie cztery główne cele. Po pierwsze - poprawę satysfakcji pracowników grupy.

To bardzo ważne we Francji, gdzie jest specyficzna i trudna sytuacja. Mamy ok. 100 tys. pracowników, wywodzących się z niegdysiejszego monopolisty państwowego, a więc posiadających w większości status urzędników państwowych. Średnia wieku naszej załogi, to 48 lat. W mojej opinii, przez ostatni rok poczyniliśmy w tej kwestii znaczący postęp, co pokazuje przeprowadzana co 6 miesięcy ankieta. Udało się także zawrzeć 11 kluczowych porozumień z głównymi związkami zawodowymi. Po roku od wprowadzenia wielu inicjatyw pracowniczych, widzimy poprawę, ale oczywiście jest ciągle dużo do zrobienia.

Drugim moim priorytetem była sieć tzn. jej modernizacja i rozbudowa tak, aby Orange był liderem szybkości mobilnej transmisji danych. Przeznaczyliśmy na to bardzo dużo pieniędzy: ok. 14 proc. przychodów. Mamy spore osiągnięcia, także za sprawą inwestycji Telekomunikacji Polskiej. Rozwijamy również usługi 4G, w tym inwestujemy w częstotliwości LTE w Hiszpanii i w Wielkiej Brytanii. Jesteśmy także zainteresowani ich nabyciem w Polsce.

Po trzecie - wiele zrobiliśmy, aby zwiększyć zadowolenie klientów. Mógłbym wymienić wiele rzeczy, ale powiem tylko o jednej. Radykalnie zmieniliśmy naszą strategię wobec kontentu. Kilka lat temu, gdy wprowadzaliśmy ofertę telewizji płatnej zainwestowaliśmy ogromne pieniądze - w sumie ok. 1 mld euro - w prawa do transmisji rozgrywek piłki nożnej. Postanowiłem z tym skończyć. W tym roku nie wystartowaliśmy w przetargu o te prawa. Przestaniemy też produkować kontent do kanałów sportowych. Jednocześnie podpisaliśmy porozumienie z Canal+ we Francji, na podstawie którego pozostajemy udziałowcem pozostałych kanałów tematycznych oraz zapewniamy im dystrybucję i rozwój.

Moim czwartym priorytetem była ekspansja zagraniczna, szczególnie na rynkach rozwijających się. I tak przez ostatnich pięć lat umocniliśmy naszą pozycję w Egipcie, Maroku, Iraku, ostatnio potwierdziliśmy plany wejścia na rynek w Kongo.

- W maju zapowiedział pan przegląd portfolia aktywów FT

- Podjęliśmy pierwsze decyzje w tej kwestii, ale ogłosimy je wraz z wynikami półrocza [wczoraj FT podało, że jako pierwszy sprzeda biznes w Szwajcarii, jeśli rada nadzorcza zaakceptuje którą z ofert – przypis rpkom.pl]

- Czy polskie aktywa się uchowają?

- Tak, jak najbardziej. Polska, to długoterminowa inwestycja i bardzo istotna część naszej grupy. Ma wiele wspólnego z Francją. Przed zarządami, tu i w Paryżu, stoją podobne zadania. Dodatkowo oceniamy, że polski rynek i gospodarka mają ciągle perspektywy rozwoju, choć z drugiej strony konkurencja robi się coraz ostrzejsza. Nadal też uważam, że na rynku takim jak Polska dochodzić będzie do konsolidacji. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi.

- W których segmentach TP powinna szukać wzrostu? FT kupi dla niej Playa?

- Z tego co wiem, ze względów na jego udział rynkowy przejęcie przez któregokolwiek z trzech dużych operatorów działającego w Polsce byłoby dziś trudne. Wierzę jednak, że z czasem polski rynek będzie się konsolidował, chociażby dlatego, że zapewnienie usług o wysokiej przepływności wymagać będzie coraz większych zasobów kapitałowych.

- Co sądzi pan o mariażach telekomów i firm medialnych? Mamy w Polsce pierwszą taką próbę: Polkomtela z Polsatem. Czy tą drogą może pójść także TP?

- Grupa TP ma szeroko zakrojoną umowę z grupą TVN. Firmy medialne i telekomunikacyjne mają sobie wzajemnie wiele do zaoferowania i dlatego współpracujemy. Ale telekom powinien pozostać telekomem, a media mediami.

Mamy kilka przykładów w Europie prób wejścia w biznes partnera.Jak my we Francji, czy jak Sky w Wielkiej Brytanii, który chciał zapewniać dostęp do sieci telekomunikacyjnej. Może Wielka Brytanii nie jest najlepszym przykładem, bo to wyjątkowy rynek. Nie można tam wskazać formalnego operatora zasiedziałego. Ale na innych rynkach, partnerstwo oznacza zaniechanie bezpośredniej konkurencji i koncentrację na satysfakcji klienta.

Nasz klient szuka, jak najszerszej oferty programowej, którą mógłby obejrzeć na dowolnym urządzeniu. Każde zamknięte partnerstwo będzie przez rynek odtrącone. Wierzę, że nasz biznes powinien polegać na  agregacji jak najlepszych treści z różnych źródeł dla naszych klientów. To oznacza, że musimy mieć w strategii i dystrybucję programów telewizyjnych, i agregację treści.

- Ale bez powiązań kapitałowych między telekomami a firmami medialnymi?

- One mogą się zdarzać, ale nie muszą. Nie wykluczam pewnych powiązań, chociażby dlatego, że telekomy zazwyczaj mają większe możliwości finansowe, więcej gotówki i mocniejszy bilans, a firmy medialne są najczęściej mniejsze i ich sytuacja finansowa jest mniej stabilna.

Naszą rolą mogłoby być stabilizowanie struktury właścicielskiej, ale w żadnym wypadku zajęcie znaczącej pozycji. Chciałbym tu jednak zrobić wyraźne zastrzeżenie: grupa FT nie będzie znaczącym udziałowcem z większościowym pakietem, w spółkach z segmentu medialnego.

- Więc grupa FT nie byłaby zainteresowana kupnem stacji TVN?

- Kupnem z całą pewnością nie.

- Jest możliwość, że TVN będzie kupiony przez Vivendi...

- Vivendi jest grupą medialną, FT jest firmą telekomunikacyjną. Chcemy mieć silne powiązania z grupami medialnymi. Jeśli zostaniemy zaproszeni, aby wesprzeć do kandydata, który chciałby kupić taką grupę, to takie zaproszenie przeanalizujemy. Ale chciałbym jeszcze raz wskazać konkretne granice. Interesuje nas tylko mniejszościowy pakiet akcji za niezbyt wygórowaną cenę.

- Cały świat już wie, że spółka zależna FT w Polsce prowadzi spór z duńską firmą DPTG o miliardy złotych. Jakie zakończenie tej sprawy jest panu najbliższe?

- Są dwie odpowiedzi na to pytanie. Przypomnijmy najpierw, że konflikt między TP a DPTG zrodził się 20 lat temu. Z tego punktu widzenia, i jako prezes tej grupy, i jako obywatel, jestem zaszokowany kwotami, które pojawiły się „na stole" i działaniami osób, które próbują wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy z powodu czegoś, co miało miejsce tak dawno.

Zdecydowanie nie lubię sytuacji, gdzie takie wielkości są ustalane nie w sposób racjonalny, ale na zasadach absolutnie siłowych. Jestem tym zaszokowany. Z drugiej strony mamy do czynienia z realnym sporem prawnym. Jako przedstawiciel France Telecom powiem, że to sprawa TP i będę prosił menedżerów TP, aby prowadzili sprawę broniąc interesów spółki. To wszystko.

Jeśli dobrym sposobem kolejnych 10 lat konfliktu z Duńczykami, to będziemy prosić menedżerów TP, aby spór był kontynuowany. A jeśli uznamy, że lepszym sposobem na obronę interesów jest porozumienie i szybkie zakończenie tej smutnej sprawy, to poprosimy TP, aby spór zakończyć.

Foto: SK?ODOWSKI KRZYSZTOF/FOTORZEPA

- France Telecom i Deutsche Telekom nawiązały współpracę, która ma swoje skutki także w Polsce. Czy widzi pan możliwość powiązań kapitałowych między tymi grupami?

- Jak do tej pory nasze ustalenia mówią o poszukiwaniu obszarów współpracy za wyjątkiem zarządzania i powiązań w akcjonariacie.

Wiemy, że mamy wspólne interesy w dzieleniu się siecią, uwspólnieniu dostawców, w badaniach i rozwoju. Możemy wiele rzeczy robić razem, co czasem przekłada się na powstanie spółek joint-ventures. Jednocześnie jednak nie mamy potrzeby, aby wzajemnie obejmować swoje akcje. Jesteśmy skoncentrowani na bardzo pragmatycznych projektach.

- Grupa FT zamierza zainwestować ponad 18 mld euro do 2013 r. we własną infrastrukturę, aby dostosować ją do rosnącej popularności smartfonów.  Wierzy pan, że przyszłość należy do smart fonów i tabletów?

- Niektóre analizy pokazują, że za 10 lat będzie ponad 20 mld sztuk różnego rodzaju sprzętu elektronicznego podłączonego do sieci internetowej. Dziś mamy ich ok. 6 mld. Z tego 5,5 mld, to telefony, z których – powiedzmy - 1 mld to smartfony (nad wzrostem udziału których silnie pracujemy), a reszta to komputery osobiste, tablety i inne.

Moim zdaniem istnieje olbrzymi potencjał, aby powiększyć udziały rynkowe smartfonów, ale także jest szansa, aby zwiększyć liczbę tabletów, użytkowanych przez klientów. Z naszych obserwacji wynika, że w tych segmentach rynku nie występuje tzw. kanibalizacja. Użytkownik najpierw kupuje iPhone'a. Potem iPada, ale zatrzymuje iPhone'a. Tablety uzupełniają smartfony. Nie widzę więc na rynku tendencji, aby jedne wypierały drugie.

- Istotny temat, to udział dostawców treści w finansowaniu infrastruktury telekomunikacyjnej. Jak podzielić koszty infrastruktury między telekomy, a takie firmy jak Google, czy Facebook?

- Dziś problem polega na tym, że większość przychodów operatorów pochodzi ze sprzedaży usług głosowych, które maleją. Choć ludzie coraz więcej rozmawiają, a liczba wydzwanianych minut rośnie, to przecież cena za rozmowy spada.

Z drugiej strony mamy do czynienia z fantastycznym wzrostem ilości przesyłanych i pobieranych danych. Nie możemy jednak korzystać z tego wzrostu, bo jesteśmy uwiązani do naszych schematów cenowych tj. pakietów z nielimitowaną ilością transmisji danych. A rynek wymaga więcej miejsca w sieci (wzrost ilości przesyłanych danych przekracza 100 proc. rocznie), co sprawia, że operatorzy, aby sprostać tym wymaganiom, muszą więcej inwestować.

Dlatego wszyscy operatorzy na świecie pracują dziś nad na tym, by przekonać klientów, że mogą zwiększyć znacząco wykorzystanie transmisji danych skoro oglądają dużo telewizji i innych treści wideo, ale będą musieli zapłacić za to nieco więcej.

- Więc jeśli dobrze rozumiemy, pomysł jest taki, żeby to nie Google dopłacał do budowy infrastruktury, ale aby ten koszt ponieśli konsumenci?

- To jeszcze inny problem. Najpierw my, jako telekomy musimy odrobić pracę domową polegająca na stworzeniu nowej struktury cenowej usług głosowych i transmisji danych, zdefiniowaniu co jest transmisją danych, a co nie. To nie ma nic wspólnego z Google, czy Facebookiem.

Zresztą nie jest łatwo operatorom wyjaśnić takim firmom jak Google, które stworzyły bardzo popularne usługi, że muszą partycypować finansowo w czymś, w czym do tej pory nie uczestniczyły. Dlatego wolę dziś powiedzieć, że musimy pracować sami nad zmianą sposobu oferowania usług. Jednocześnie mamy do rozwiązania inny globalny problem doby internetu.

Zaburzona została niegdysiejsza równowaga w transmisji danych pochodzących z Europy i USA. Dziś europejskie sieci odbierają ponad 8 razy więcej danych, niż wysyłają do Stanów Zjednoczonych. Ten problem, a nie jest to tylko problem dotyczący Google'a, powinien zostać pilnie rozwiązany.

- Dziękujemy za rozmowę

rozmawiali Urszula Zielińska i Jakub Kurasz

rpkom.pl: - Rok temu został pan prezesem France Telecom. Wiadomo, że kursu dużego statku nie da się zmienić jednym manewrem, ale czy pana zdaniem grupa zmieniła się od tamtej pory choć trochę? W jakich aspektach?

Stephane Richard, prezes France Telecom

Pozostało 98% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy