Nowy rząd ma uratować Wlochy

Po dymisji Berlusconiego Europa nabrała powietrza w płuca. Czy giełdy docenią włoskie wyrzeczenia?

Aktualizacja: 14.11.2011 01:44 Publikacja: 14.11.2011 01:23

Silvio Berlusconi

Silvio Berlusconi

Foto: AFP

Prezydent Giorgio Napolitano gorączkowo negocjował przez całą niedzielę poparcie poszczególnych partii dla rządu tymczasowego, który ma wprowadzić drastyczne reformy i zapobiec bankructwu ósmej gospodarki świata. Wieczorem misję stworzenia nowego gabinetu powierzył byłemu unijnemu komisarzowi ds. konkurencji Mario Montiemu, który zastąpi Silvia Berlusconiego.

Ten pośpiech był podyktowany strachem przed reakcją giełd w poniedziałek rano. W ubiegłym tygodniu zaufanie do włoskich obligacji państwowych zaczęło drastycznie spadać, a o „stabilizację polityczną" zaapelowała Bruksela.

Nowy rząd ma uratować nie tylko Włochy, ale także całą strefę euro. Zadłużenie Włoch wynosi 120 proc. PKB, czyli prawie 1,9 biliona euro. Nierealne jest więc stworzenie funduszu ratunkowego.

Włochów czeka teraz terapia szokowa. Podniesione zostaną podatki, wiek emerytalny, poważne cięcia uderzą w rozbudowany sektor publiczny. Część zmian, np. rozluźnienie przepisów dotyczących zatrudnienia, może napotkać opór związków zawodowych, do których należy jedna trzecia pracowników. Na razie nikt nie mówi o walce z szarą strefą, która wytwarza jedną czwartą włoskiego PKB.

– Włoska opinia publiczna zrozumiała, że sytuacja jest krytyczna. Nie obawiam się, że społeczny bunt czy protesty związków uniemożliwią reformy. Bardziej się boję, że partie przystąpią do kampanii przed zaplanowanymi na 2013 rok wyborami i zaczną atakować rząd, który prędko upadnie – tłumaczy „Rz" włoski politolog Fabio Liberti.

Powołanie gabinetu technokratów stało się możliwie po sobotniej dymisji Berlusconiego, który utracił większość w parlamencie i nie był w stanie wdrażać reform. Gdy medialny magnat, który przez osiem lat kierował państwem, wręczył prezydentowi rezygnację, na ulicach Rzymu wybuchła euforia. Ludzie tańczyli i otwierali szampana. Premiera żegnały okrzyki „klaun" i „bufon".

Najsilniejsze gospodarki strefy euro rozważają zacieśnienie współpracy politycznej, aby uniemożliwić powtórkę kryzysu, który ogarnął południowe kraje unii walutowej. Eksperci są zgodni, że grozi to powstaniem Europy dwóch prędkości.

– Włochy nie grają już w tej samej lidze co Niemcy i Francja. Mogłyby się znaleźć poza głównym nurtem – uważa Liberti.

– To byłby koniec Europy, jaką budujemy od kilku dekad. Nie możemy na to pozwolić – mówi „Rz" wiceszefowa Komisji Europejskiej Viviane Reding.

Prezydent Giorgio Napolitano gorączkowo negocjował przez całą niedzielę poparcie poszczególnych partii dla rządu tymczasowego, który ma wprowadzić drastyczne reformy i zapobiec bankructwu ósmej gospodarki świata. Wieczorem misję stworzenia nowego gabinetu powierzył byłemu unijnemu komisarzowi ds. konkurencji Mario Montiemu, który zastąpi Silvia Berlusconiego.

Ten pośpiech był podyktowany strachem przed reakcją giełd w poniedziałek rano. W ubiegłym tygodniu zaufanie do włoskich obligacji państwowych zaczęło drastycznie spadać, a o „stabilizację polityczną" zaapelowała Bruksela.

Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień