Rosja to nowe szanse

Prezes AstraZeneca mówi, dlaczego jego firma będzie inwestować w Rosji, a nie w Polsce, i jak koncerny farmaceutyczne mogą się bronić przed skutkami kryzysu

Publikacja: 14.11.2011 02:41

Rosja to nowe szanse

Foto: Rzeczpospolita, Darek Golik DG Darek Golik

Rz: Wobec tego, co dzieje się ostatnio w Europie, hasła w rodzaju „farmacja bezpieczną inwestycją nawet w kryzysie" nie straciły przypadkiem na aktualności?

David Brennan:

Problemy makroekonomiczne, z jakimi zmaga się strefa euro oraz USA, mają wpływ także na naszą branżę. Przede wszystkim rządy poszczególnych krajów dążą do obniżek cen leków. Efekt? Choć popyt rośnie, firmy zarabiają coraz mniej. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy AstraZeneca odnotowała 6,5-proc. spadek przychodów ze sprzedaży w Europie, choć sprzedało się o 7 proc. więcej preparatów niż przed rokiem.

Czyli nawet akcje firm farmaceutycznych nie są dziś bezpieczną lokatą kapitału?

To zależy, co rozumiemy przez hasło „bezpieczna". Nasze akcje na amerykańskiej giełdzie w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku straciły na wartości 2 proc. – w Europie nawet 15 proc. – ale rocznie płacimy 6,5 proc. dywidendy. Więc ktoś, kto je kupił, nawet jeśli nie jest szczęśliwy z powodu przychodów, ma świadomość, że w długiej perspektywie i tak może liczyć na spory zwrot. W trudnych czasach nie ma bezpiecznych inwestycji, ale można szukać firm z dobrym cash flow, które stać na inwestycje i wypłatę dywidendy inwestorom. Duże firmy farmaceutyczne są wśród nich.

Protekcjonizm nie jest właściwym środkiem perswazji w globalnej ekonomii

Rządy obniżają ceny leków, ekonomiści przestrzegają przed kolejną falą kryzysu finansowego, dochody gospodarstw domowych będą topnieć. To raczej kiepska perspektywa dla producentów leków. Jakie jest wyjście z tej sytuacji?

Przetrwają firmy, które mają zdolność do innowacji. Nie można rezygnować z wydatków na badania i rozwój, bo jeśli nie zdążymy wprowadzić odpowiednio szybko na rynek serii nowych leków, trudno będzie nam utrzymać stały wzrost. W tym roku zamierzamy wydać na badania i rozwój 4 – 4,5 mld dol.

W ciągu najbliższych pięciu lat AstraZeneca wybuduje w Rosji centrum badawczo-rozwojowe. O ulokowaniu tam swoich fabryk zdecydowały też Sanofi, Nycomed i Novo Nordisk. Zadziałały ostrzeżenia rosyjskich władz o sankcjach dla międzynarodowych korporacji z branży, jeśli te nie przeniosą do tego kraju swoich operacji i nowych technologii?

Zdecydowaliśmy o inwestycji w Rosji, bo widzimy tu duże możliwości rozwoju. PKB?tego kraju będzie rósł szybciej niż światowy – między innymi ze względu na ceny ropy naftowej i innych surowców, które ma Rosja. To znaczy, że pieniędzy nie powinno zabraknąć, a rosyjski rząd deklaruje, że chce lokować środki w poprawę systemu ochrony zdrowia. Jednocześnie chce, żeby firmy takie jak nasza były bezpośrednio obecne na rynku rosyjskim.

Nie podejmujemy decyzji pod presją, ale ze względu na potencjalne korzyści. Są one na tyle duże, że inne wskaźniki – jak ostry spadek rosyjskiej populacji czy znacznie niższa od średniej europejskiej długość życia społeczeństwa – nie przeważyły w biznesowych kalkulacjach.

Nie odstraszyły was też inne przeszkody, jak różnica kultur korporacyjnych czy zastrzeżenia co do przejrzystości części finansowych operacji?

Być może takie zagrożenia istnieją, ale najważniejsze jest to, że Rosjanie chcą obecności zachodnich korporacji w swoim kraju. Zdają też sobie doskonale sprawę, że zachodnie korporacje inwestujące w Rosji będą funkcjonować według odmiennych zasad i nie widzą przeszkód, by to respektować.

Czemu Rosja, a nie Polska?

W Polsce też inwestujemy, zwłaszcza w rozwój i badania. W polskim dziale badań i rozwoju pracuje dziś 100 osób. Mogliśmy ulokować go gdziekolwiek indziej, ale widzimy tutaj duży potencjał, jeśli chodzi o kwalifikacje ludzi, koszty prowadzenia biznesu i centralną lokalizację. Ale nie będę  ukrywał, że po stronie polskiego rządu nie widzę szczególnej inicjatywy do zachęcania firm farmaceutycznych, by inwestowały akurat w tym kraju. Szkoda, bo nowa ustawa refundacyjna, która wchodzi w życie z początkiem przyszłego roku, daje szansę, żeby zachęcić do dyskusji na ten temat. Takiej dyskusji brak. Mimo różnych przeszkód inwestujemy w Polsce, ale chcielibyśmy widzieć więcej zachęt.

Może gdyby polski rząd stworzył podobne ultimatum jak rosyjski, decyzje byłyby inne?

Nie sądzę, by jakikolwiek rząd europejski zrobił coś takiego. Jesteśmy w Unii, gdzie obowiązują inne sposoby zachęcania inwestorów niż groźby czy ultimatum. Europejscy wytwórcy leków apelują teraz do Komisji

Europejskiej, by podjęła kroki w celu ochrony europejskiego przemysłu farmaceutycznego. Czy to ma sens?

Absolutnie nie. Protekcjonizm nie jest właściwym środkiem perswazji w globalnej ekonomii. Europa powinna raczej się zastanowić, jak może skutecznie konkurować z Azją, która jest dziś bardzo skuteczna.

Ludzie kwestionują często jakość leków wytwarzanych w Chinach i innych krajach azjatyckich oraz w Indiach. Jakość nie jest jednak kwestią geografii, tylko standardów. Jeśli zachodnia korporacja znajdzie na miejscu partnerów, którzy mogą takie standardy zapewnić, i odpowiednio przeszkolonych ludzi, wybór jest oczywisty ze względu na niższe koszty produkcji. W Chinach możemy dziś wytworzyć lek za jedną czwartą ceny europejskiej. Nasze dwie fabryki w Europie doskonale o tym wiedzą, więc dostosowują się, by być bardziej konkurencyjne.

Od 2009 r. wyniki AstraZeneca miały stopniowo topnieć z powodu wygasających patentów. Wtedy wygasały patenty na 11 leków, których sprzedaż sięgała ponad 1 mld zł. Jak będzie w najbliższych latach?

Istotnie, ochrona patentowa kilku naszych leków w 2010 r. wygasła i pogorszyło to nasze wyniki finansowe. W 2011 r. też pożegnamy się z kilkoma patentami w Europie, co będzie miało wpływ na przychody, ale to jest przewidywalne. Koncentrujemy się na inwestycjach w nowe leki. Mamy już m.in. kilka nowych antybiotyków, które chcemy wprowadzić na rynek w najbliższym czasie.

Nie jest łatwo przyznać, że najprawdopodobniej stracimy miliony dolarów, ale możemy z wyprzedzeniem szukać innych możliwości rozwoju.

CV

David Brennan od 2006 r. jest prezesem koncernu farmaceutycznego AstraZeneca, należącego do pierwszej piątki firm farmaceutycznych na świecie. Na co dzień urzęduje w Londynie. Karierę zaczynał w firmie Merck. Zgodnie z jego strategią AstraZeneca ma koncentrować się na rozwoju podstawowej działalności. W 2014 r. 25 proc. przychodów koncernu ma pochodzić z rynków wschodzących. Prywatnie Brennan jest ojcem czwórki dzieci, lubi nurkować, zajmuje się amatorsko fotografią.

Rz: Wobec tego, co dzieje się ostatnio w Europie, hasła w rodzaju „farmacja bezpieczną inwestycją nawet w kryzysie" nie straciły przypadkiem na aktualności?

David Brennan:

Pozostało 97% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy