Problemy krajów strefy euro oraz USA, obawy o spowolnienie gospodarcze na świecie sprzyjały wzrostowi cen złota. Od stycznia do września notowania tego kruszcu zwiększyły się o ponad 40 proc., ale obecnie są o ok. 15 proc. poniżej rekordu. Złoto jest więc tylko z pozoru bezpieczną inwestycją, bo wahania cen bywają bardzo duże. Dlatego inwestycja powinna być długoterminowa i stanowić tylko uzupełnienie naszego portfela.
Zdaniem części analityków ceny złota wzrosły w tym roku zbyt mocno. Powstała tzw. bańka spekulacyjna, która w każdej chwili może pęknąć, sprowadzając notowania kruszcu na jeszcze niższy poziom. Jednak w długim terminie inwestycja może być atrakcyjna. Ratunkiem dla zadłużonych krajów jest wzrost inflacji, a więc obniżenie realnej wartości pieniądza. Inwestorzy chcąc zabezpieczyć się przed skutkami inflacji, prawdopodobnie powrócą na rynek złota, co spowoduje wzrost cen.
W złoto możemy inwestować tradycyjnie, kupując sztabki i złote monety, lub m.in. poprzez fundusze inwestycyjne. Na naszym rynku są dostępne np. Investor Gold Otwarty (d. DWS), Investor Gold FIZ oraz Superfund GoldFuture. Ich jednostki są wyceniane w złotych.
W tym roku fundusze te zarobiły mniej w porównaniu ze wzrostem cen złota (w dolarach złoto podrożało o ponad 16 proc., a w przeliczeniu na polską walutę o ponad 30 proc., co było efektem osłabienia się złotego w stosunku do dolara). Najlepszy wynik osiągnął Investor Gold Otwarty, który zarobił ok. 8 proc. Investor Gold FIZ zyskał ok. 3 proc., natomiast Superfund GoldFuture zanotował ok. 3,5-proc. stratę.
Tak zróżnicowane wyniki to skutek odmiennej polityki inwestycyjnej. Fundusze lokują środki w różne instrumenty finansowe powiązane z metalami szlachetnymi, np. w kontrakty terminowe, akcje spółek wydobywczych czy inne fundusze złota.