16-latka była bohaterką największego skandalu tegorocznych zimowych igrzysk w Pekinie. Dzień po tym, jak pomogła Rosjanom zdobyć złoto w konkursie drużynowym, okazało się, że przy okazji testów wykonanych kilka tygodni wcześniej podczas mistrzostw kraju w jej próbce wykryto trimetazydynę. CAS pozwolił Walijewej na start indywidualny, ale w rywalizacji solistek była dopiero czwarta.
Rosjanie uważają, że zawodniczka mogła przyjąć zakazaną substancję nieświadomie, bo zawierał ją lek na dusznicę, który stosował jej dziadek. Trimetazydyna to bowiem środek stosowany przy chorobie niedokrwiennej serca.
Decyzję w jej sprawie miał podjąć panel dyscyplinarny przy Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) kierowany przez doktora Władimira Zajcewa. Nie wiadomo, na jakim etapie jest postępowanie, bo - w trosce o dobro 16-latki, która z racji na wiek ma status osoby chronionej - zostało utajnione. Sama zawodniczka wzięła niedawno udział w zawodach Grand Prix w Moskwie.
Brak postępów, mimo wcześniejszych formalnych ponagleń, wywołał reakcję Witolda Bańki. „Mogę potwierdzić, że oficjalnie przekazaliśmy sprawę bezpośrednio do Trybunału Arbitrażowego” - napisał szef Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) na Twitterze.