Jest jeden warunek: że minister gotów jest zgodzić się na publiczne przeprosiny już teraz (wiemy, że zapowiedział odwołanie do Sądu Najwyższego). Co do tego, że stacje telewizyjne nie przegapią takiego wydarzenia, raczej nie ma wątpliwości.
Wydaje się też, że ewentualne obiekcje Mirosława G., dotkniętego inkryminowaną wypowiedzią Ziobry, nie miałyby większego znaczenia.Sprawa Ziobry pokazuje szerszy problem wynikający ze specyfiki telewizji: techniczne, ale też prawne trudności z przeprosinami w tym medium. Telewizyjny ekran to jednak nie gazeta, którą można zmierzyć centymetrami czy punktami czcionki drukarskiej, i odpowiednio precyzyjnie określić formę przeproszenia.
[b]W wyroku sąd nakazał Zbigniewowi Ziobrze „opublikowanie przeprosin na swój koszt tuż po głównych wydaniach” wiadomości w trzech głównych, wskazanych z nazwy, telewizjach.[/b] Sędzia zresztą powiedział w uzasadnieniu, że bliżej nie precyzuje wymagań formalnych (technicznych) przeprosin, aby – w razie gdyby Ziobro nie opublikował oświadczenia – zrobił to za niego komornik (tzw. wykonanie zastępcze).
„Nie sądzę, by nakazana przez sąd forma przeprosin była odpowiednią do formy zniesławienia: minister Ziobro nie wypowiadał się zaraz po wiadomościach, gdyby więc przeprosiny miały odpowiadać naruszeniu, należało nakazać mu zwołanie konferencji, zaprosić redakcje tych samych stacji i przeprosić” – napisał do „Rz” jeden z czytelników.
– Uważam, że taki wyrok jest w ogóle niewykonalny: nie wiadomo bowiem, czy przeprosiny ma odczytać lektor czy może sam Ziobro, czy też mogą być pokazane na planszy, a jeśli tak, to jak duża powinna być i jak długo pokazywana – mnoży wątpliwości Jacek Kondracki, znany warszawski adwokat.– Jeśli są wątpliwości, to można wystąpić do sądu o wykładnię wyroku – uważa natomiast mec. Piotr Rogowski występujący w podobnych sprawach.