W piątek Michał S. – znany jako Margot – osoba niebinarna trafiła do męskiego aresztu, bo tak wskazywała płeć w dowodzie osobistym. To dla takiej osoby upodlenie?
Oczywiście, że tak. Ale ponieważ w dowodzie ma płeć męską, więc siłą rzeczy poszło według rutyny: jak płeć męska w dowodzie, to do celi z mężczyznami. Dla osoby, która jeszcze nie zmieniła prawnej płci, ale czuje się kobietą, pobyt w męskim areszcie będzie szokiem. Poza tym takie osoby nie są traktowane przez wielu więźniów jako normalne, więc w celi mogą być szykany, szydzenie, kpiny. Takie osoby bardzo cierpią.
Jestem biegłym, który występuje w wielu sprawach sądowych, dosłownie co tydzień mamy osoby z rozpoznaniem transseksualizmu, i to z terenu całego kraju. Większość z tych osób przechodzi przez drogę cierniową, nie mówiąc o kłopotach w swoim środowisku rodzinnym, gdzie często nie znajdują akceptacji, ale także społeczne reakcje są negatywne, bo nie wiadomo kto to jest.
Można więc sobie wyobrazić, że takie osoby są zupełnie bezbronne w sytuacjach pewnego przymusu. Dlatego, jeśli mężczyzna pod względem biologicznym, a kobieta w sensie psychicznym, trafi do męskiej celi przeżywa ogromy szok, i to nie ulega wątpliwości. Sądzę, że w takich przypadkach powinna być inna wyrozumiałość i specjalne traktowanie. Można taką osobę umieścić np. w pojedynczej celi.
Czyli pobyt w takim miejscu jak męski areszt, dla osoby niebinarnej będzie wielką traumą? Da się później z niej wyjść?