Mówił pan, że Polska mogłaby skorzystać z tzw. licencji przymusowej, produkując w Polsce szczepionki niedostarczone w ramach umowy z UE. Posłanka KO zasugerowała, że takie myślenie wynika z komunizmu.
Każdy, kto choćby liznął temat własności przemysłowej, wie, że taki instrument zapisano w ustawie, która obowiązuje od 20 lat. Można go stosować w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia ludności. Tyle że jest to w Polsce na razie narzędzie trochę jak Trybunał Stanu – w świetnym stanie, bo nieużywane. Politykom KO, którzy rzucili się do ataków na Lewicę, sugeruję rozmowę z ekspertami.
Skoro AstraZeneca oświadczyła, że nie dostarczy części szczepionek, to możemy się spodziewać, że korporacje farmaceutyczne będą lekceważyć umowy. W takiej sytuacji rządy nie powinny ustawiać się w pozycji petenta. Mamy silne narzędzia. Mówiąc wprost: jeśli rządy się nie postawią, korporacje będą sprzedawać szczepionki produkowane w Europie tam, gdzie to im się bardziej opłaca.
Umowy w imieniu rządów negocjowała Unia.
I powinny one być w pełni jawne. Z naszego polskiego podwórka wiemy, że umowy podpisywane przez rząd z dużymi podmiotami często są zawierane w pozycji na kolanach. A państwa naprawdę nie powinny zachowywać się tak, jakby szczepionka to był prezent. Przypominam, że te szczepionki powstały za pieniądze podatnika! Mamy prawo domagać się dostarczenia szczepionek, od których zależy życie i zdrowie setek tysięcy ludzi. Skoro firma nie wywiązała się z dostaw, Urząd Patentowy może zezwolić na produkcję przez innych producentów.