Pewien pan wystąpił do sądu o zmianę płci. Powoływał się na prawa i wolności obywatelskie, ale słowem nie wspomniał, że ma żonę i dzieci. Sądy mu odmówiły korekty płci, a ostatnio potwierdził to Sąd Najwyższy (I CSK 146/13).
Wnioskodawca w pierwszym podejściu uzyskał orzeczenie stwierdzające, że jest kobietą, i nowe nazwisko. Wcześniej poddał się w jednym z azjatyckich krajów operacji rekonstrukcji zewnętrznych narządów płciowych z męskich na kobiece. Twierdził, że od dzieciństwa identyfikował się z płcią żeńską, że ma wrodzone zaburzenie identyfikacji i roli płciowej – transseksualizm, co potwierdził biegły seksuolog.
O wznowienie postępowania wystąpił prokurator, zarzucając, że w takim procesie powinni brać udział żona i dzieci. W następstwie wniosku prokuratora Sąd Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Warszawie oddaliły pozew, wskazując, że jego uwzględnienie doprowadziłoby do usankcjonowania sprzecznego z polską konstytucją małżeństwa dwóch kobiet.
Gdy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, ten miał okazję wyłuszczyć swoje stanowisko na temat postępowania w tych nietypowych sprawach. W Polsce nie ma bowiem procedury, a w Sejmie jest dopiero projekt (autorstwa Twojego Ruchu) i trudno powiedzieć, jakie ma szanse na uchwalenie.
Płeć człowieka nie jest sprawą prywatną, dotyczy to także jej korekty