Do tego, że jeśli PO mówi „zielone”, to PiS musi powiedzieć „żółte” (i odwrotnie), zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W tym przypadku jednak źle by się stało, gdyby wybuchła kolejna wojenka. Sytuacja gospodarcza jest bowiem dość niewyraźna i wszystkie prognozy wskazują, że w najbliższym czasie wygasać będą dotychczasowe czynniki wzrostu.
Pytanie, co robić w tej sytuacji: zwiększać pomoc dla najuboższych czy starać się podtrzymać wzrost gospodarczy, jest jak najbardziej zasadne. Zdecydowana większość ekonomistów głosuje za podtrzymywaniem wzrostu. Nie ma bowiem lepszej polityki społecznej niż szybki rozwój gospodarczy. Niejako samoistnie rozwiązuje on dwa problemy: zmniejsza zasięg sfery ubóstwa i zwiększa dochody budżetowe. Proszę nawet nie próbować mnie przekonywać, że w sytuacji, kiedy stopa bezrobocia między czerwcem 2003 r. i czerwcem 2008 r. spadła z 19,7 do 9,6 proc., a płace i świadczenia społeczne w tym czasie szybko rosły (od dwóch lat w tempie ponad 10 proc. rocznie), nastąpiło pogorszenie warunków życiowych obywateli. Jednocześnie dochody podatkowe zwiększają się od pięciu lat o ok. 20 mld zł rocznie, co sprawia, że dziura budżetowa wynosząca po I półroczu w latach 2004 – 2006 blisko 20 mld zł, od dwóch lat spadła do 3,7 – 3,5 mld zł.
Jeśli tempo wzrostu PKB istotnie się obniży, bezrobocie znowu zacznie rosnąć, dynamika płac spadnie i wtedy rzeczywiście budżet potrzebować będzie więcej pieniędzy na wydatki socjalne. Tyle tylko, że w budżecie ich nie będzie. Owe „zaoszczędzone” 7 mld zł szybko zostanie przejedzone i jedynym źródłem finansowania owych wydatków będzie większy deficyt i dług publiczny.
Dlatego warto zaryzykować (w ekonomii nie ma pewnych interesów i każda decyzja obciążona jest jakimś ryzykiem) i próbować pobudzić gospodarkę do dalszego skoku przez obniżkę podatków. Zwłaszcza że jeśli dynamikę PKB na poziomie 5 proc. utrzymamy w następnych latach, okaże się, że owa obniżka (patrz krzywa Laffera) nie przełoży się na spadek wpływów budżetu. I dlatego też nie warto, by PiS wycofywało się z popierania własnego projektu reformy podatkowej. To bardzo dobry projekt, a jego autorstwa nikt PiS odebrać nie może.