Wskaźnik cen konsumpcyjnych, główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w czerwcu o 11,5 proc. rok do roku, najmniej od marca ub.r., po zwyżce o 13 proc. w maju – oszacował wstępnie GUS. Ekonomiści powszechnie spodziewali się kolejnego spadku inflacji, ale nieco mniejszego, do 11,6 proc.
W porównaniu z poprzednim miesiącem CPI się nie zmienił, tak samo jak w maju. Biorąc pod uwagę tylko czerwce, tegoroczny wynik jest najniższy od 2017 r., gdy CPI zmalał o 0,2 proc. miesiąc do miesiąca. Z kolei dwa z rzędu miesiące stabilizacji poziomu cen GUS odnotował poprzednio w 2019 r.
Czytaj więcej
Inflacja w czerwcu wyhamowała do 11,5 proc. rok do roku z 13 proc. w maju. Tak nisko była poprzed...
Gdyby CPI nadal utrzymywał się bez zmian, można byłoby uznać, że inflacja została opanowana. Większość ekonomistów ma jednak co do tego wątpliwości. Na ogół prognozują, że w sierpniu lub we wrześniu inflacja zmaleje poniżej 10 proc., ale później będzie już opadała wolniej. W najnowszej ankiecie makroekonomicznej NBP, której wyniki ukazały się w piątek, ekonomiści przeciętnie oceniają, że inflacja w 2024 r. wyniesie średnio 6,9 proc., a w 2025 r. 4,4 proc. Prawdopodobieństwo, że w horyzoncie ośmiu kwartałów (czyli w II kwartale 2025 r.) dynamika cen będzie w paśmie dopuszczalnych wahań wokół celu NBP (wynosi 2,5 proc. +/- 1 pkt proc.) uczestnicy ankiety oceniają na zaledwie 20 proc. W stosunku do poprzedniej ankiety, z marca, te prognozy praktycznie się nie zmieniły.