Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w listopadzie o 17,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 17,9 proc. w październiku – oszacował wstępnie GUS. Nie licząc lutego, gdy w życie weszła tzw. tarcza antyinflacyjna, to pierwszy spadek inflacji od połowy 2021 r.
Czytaj więcej
O ile dotychczas przedsiębiorstwa w pewnym sensie „zarabiały” na galopującej inflacji, o tyle obecnie takie możliwości już się wyczerpały.
Ankietowani przez nas ekonomiści spodziewali się przeciętnie wyniku na poziomie 18 proc. To pierwszy przypadek od połowy 2021 r., gdy inflacja okazała się niższa od ich oczekiwań. Ba, zaskoczyła nawet największych optymistów, którzy liczyli się z wyhamowaniem inflacji do 17,5 proc. To o tyle istotne, że w ostatnich kwartałach inflacja niemal stale przewyższała prognozy – niekiedy nawet te skrajne – co potęgowało wrażenie, że stała się zjawiskiem nieprzewidywalnym.
Do wyhamowania w największym stopniu przyczynił się wolniejszy wzrost cen nośników energii: wyniósł 36,8 proc. rok do roku, najmniej od lipca, po 41,7 proc. w październiku i ponad 44 proc. we wrześniu. W stosunku do poprzedniego miesiąca minimalnie potaniały, zapewne w efekcie korekty cen na rynku opału.
Do spadku inflacji przyczynił się też wolniejszy wzrost cen na stacjach benzynowych. Paliwa do prywatnych środków transportu podrożały w listopadzie o 15,5 proc. r./r., po 19,5 proc. w październiku. Nie licząc lutego, to najmniejsza zwyżka cen w tej kategorii od marca 2021 r.